Uśmiechnąłem się krzywo. W sumie to nie umiałem uśmiechać się prosto. To pewnie przez robienie głupich min, jak byłem mały. A przynajmniej mama tak mi mówiła.
- Nie wyglądasz na wojowniczkę. - mruknąłem. - Nie, żebym miał coś przeciwko lisicom-wojowniczkom, ale...
- Ale boisz się, że któraś skopie ci tyłek? - Alegoria puściła mi oczko.
- Mhm, dokła... - odparłem zamyślony, a ona zachichotała. - Nie, czekaj, nie! - wykrzyknąłem. O matko...
- Słowo się rzekło. - Lisica "bezradnie" rozchyliła łapy.
- Wcale nie boję się, że ktoś skopie mi tyłek. - burknąłem.
Alegoria chichotała cicho, a ja postanowiłem wykorzystać tę chwilę nieuwagi. Jednym ruchem skoczyłem na lisa, jednocześnie ją przywracając na miękkie runo. Nie zamierzałem robić jej krzywdy. Lisica kłapnęła na mnie zębami i stuliła uszy, ale ja nie atakowałem.
Alegoria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.