poniedziałek, 2 stycznia 2017

Od Alegorii

Spacerowałam po ośnieżonej puszczy. Noc wcale nie była taka mroczna, srebrzystobiały śnieg dawał światło wraz z migoczącymi na niebie gwiazdami. Było cicho oraz spokojnie. Odetchnęłam głęboko, czując wewnętrzny spokój. Rozłożyłam się na zaśnieżonym pniu, zamykając oczy i poważnie rozmyślając. Kwadrans zajęło mi te błądzenie po nieskończenie wielkiej krainie myśli i pytań. Przerwał mi to jakiś szelest, który usłyszałam za sobą. Gwałtownie zerwałam się na ziemię, podnosząc łeb do góry i węsząc. Rozglądałam się nerwowo dookoła. Nagle zza krzaków wyłonił się jakiś lis, już miał na mnie naskoczyć, miał wyraźnie pokazane kły. Zatrzymał się w ostatnim momencie, otwierając szeroko oczy ze zdumienia. Wymieniliśmy się paroma pytaniami, potem nieco się otrząsneliśmy i zaczęliśmy całkiem sympatycznie rozmawiać. Przeszliśmy się, nie pilnując upływającego czasu. Sympatycznie nam się rozmawiało. Te miłą konwersację przerwał cichy szelest. Zza krzaków wyskoczył warczący Ballada...
<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.