- Czterysta pięćdziesiąt. - powtórzyłem jeszcze raz, żeby zapamiętać.
Harp zabrał ode mbie szczenie i ułożył na wadze.
- Czterysta...
- Pięćdziesiąt. - dopowiedziałem.
- Tak. Dokładnie. - wyciągnął jakąś książeczkę i zaczął w niej coś zapisywać.
,Wypisałem wszystko, co wiedziałwm. Data urodzin, miejsce, rodzice, stanowisko... Stanowiska nie mam. Imię wpiszę teraz i wagę.
- Imię Elizabeth. Waga...
- Gratulacje, Lizzie jest na prawdę duża. Nie było problemów przy porodzie? Bo zazwyczaj lisice rodzą od czterech młodych..
- Nie bardziej niż zwykle. - uciąłem. - Zrezygnowałeś z wagi szalkowej? - niemal się zaśmiałem.
- Odważniki były za ciężkie. - spojrzał na mnie odpowiadając z przekąsem. -Łapy prawidłowe, waga w normie, ogon, uszy, pazurki... Gratulacje. Macie na prawdę zdrową, piękną córkę. Dobre geny to sie nie dziwię. - uśmiechnął się. - Miejsce w hierarchii..?
- Przyszła alfa. - mruknąłem.
- Ach, to takie butyy... - zaśmiał się i uklęknął. - a więc przepraszam panią alfę! To dla mbie zaszczyt cię badać!
Cały Harpagon. Śmieszek. Spojrzałem na Chalize i puściłem jej oczko.
Chazli?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.