- To okrutne. - stwierdziłem.
- Tak... Moje hodowlane imię mam na uchu.. - westchnęła
- W sensie, że cały czas je słyszysz, tak? - zmrużyłem brwi, a ona się zaśmiała.
- Nie.. Nie o to chodzi. Dosłownie mam je na uchu. Lewym. Możesz sprawdzić. - przytaknęła.
Podniosłem głowę i lekko ugryzłem jej ucho jednocześnie je odsłaniając. Rzeczywiście. w środku znajdowało się wytatuowane, niebieskie 'imię' lisicy.
- Bolało, gdy robili? - zapytałem z troską w głosie.
Znaczy, dla mnie była to troska. To już było dużo. Ona mogła tego nie wyczuć.
- Nie wiem. Nie pamiętam tego. Było to zaraz po urodzeniu. - wzruszyła ramionami. - Ale pewnie bolało. - szepnęła.
Przytuliłem ją bardziej.
- Obiecuję Ci, że już nigdy nic nie będzie bardziej cię bolało. Teraz jesteś pod moją opieką, a ja cię przenigdy nie skrzywdzę. - uśmiechnąłem się.
Chali?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.