- Co tam, malutka? - zagadałam do niej, chodź i tak wiedziałam, że mnie nie zrozumie. - Zjadłabyś coś?
Elizabeth zakwiliła cicho i wtuliła się w miejsce przy mojej słabiźnie. Była przyjemnie ciepła.
- Czyli teraz czekamy na tatę. - westchnęłam i ułożyłam łeb na łapach. - Dobranoc, Lizzie.
***
Obudziły mnie promienie słońca wlewające się do nory. No i Elizabeth, przypominająca, że chciałaby zjeść obiad.
- No, jedz. - zachęciłam ją, kładąc się na boku. Mała posłusznie wzięła się do jedzenia.
Prawdę mówiąc, ja też byłam odrobinę głodna. Przypomniałam sobie o tych dziwnych rzeczach, które zostawił tu Ace. Jak to było...? "Pstryknij w ten metalowy guzik"...? Tak, chyba tak.
Kiedy tylko Lizzie skończyła jeść, delikatnie odsunęłam ją od siebie i pstryknęłam w to małe coś. Nie minęła minuta, a dziwny woreczek stwardniał i poczułam przyjemne ciepło w łapach. Będzie idealne.
- Lizzie, nie gryź tego i nie ruszaj się stąd. - przestrzegłam i ostrożnie wsunęłam woreczek pod kocyk, na którym leżała. Dla dodatkowego ciepła otuliłam ją również innym kocykiem, a sama poszłam do spiżarni.
- Chalize...?! - Ace popatrzył na mnie zdziwiony. Właśnie zaatakowałam ojca mojego dziecka. Świetnie. - Chali, proszę, nie strasz mnie.
Kiedy tylko Lizzie skończyła jeść, delikatnie odsunęłam ją od siebie i pstryknęłam w to małe coś. Nie minęła minuta, a dziwny woreczek stwardniał i poczułam przyjemne ciepło w łapach. Będzie idealne.
- Lizzie, nie gryź tego i nie ruszaj się stąd. - przestrzegłam i ostrożnie wsunęłam woreczek pod kocyk, na którym leżała. Dla dodatkowego ciepła otuliłam ją również innym kocykiem, a sama poszłam do spiżarni.
***
Po załatwieniu wszystkich rzeczy udałam się do nory. Nie spodobał mi się widok, który tam zastałam. Jakiś lis pochylał się nad Lizzie. Niestety nie wiedziałam, kto to jest, ponieważ stał tyłem i milczał. Przykucnęłam w cieniu i obserwowałam. Niby nie robił nic, co mogło mnie zdenerwować, ale jednak stał przy mojej córce. Warknęłam cicho i zanim lis zdążył się odwrócić, skoczyłam na niego.- Chalize...?! - Ace popatrzył na mnie zdziwiony. Właśnie zaatakowałam ojca mojego dziecka. Świetnie. - Chali, proszę, nie strasz mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.