- Więc ja siedzę w domu z Lizzie, a ty załatwiasz sprawy sfory, tak? - upewniłam się.
- Dokładnie. - uśmiechnął się Ace. - Ale nie bój się, nie zamierzam cię zostawić, czy coś.
Popatrzyłam na niego, mrużąc oczy. To, że będziemy się poznawać podczas kolacji było nawet dobrym pomysłem.
- Dobrze. - Fulco przerwał ciszę. - Muszę iść. Bądź grzeczna i trzymaj się z dala od eliksirów miłosnych.
Lizzie przewróciła się na drugi bok i ziewnęła, domagając się jedzenia.
- A, właśnie. - Przypomniała mi się jedna poważna kwestia. - Ace, ja nie mogę wstawać od niej. Ona jeszcze nie jest na tyle samodzielna, szybko traci ciepło.
- A... - Zmarszczył brwi i mruknął coś, czego nie dosłyszałam. - No tak. Owiń ją w kocyk, kiedy będziesz wstawała. - Zawahał się na chwilę i zamknął oczy. - Albo nie. Leż, zaraz ci coś przyniosę.
To mówiąc, znikł w spiżarni.
Ace?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.