poniedziałek, 27 lutego 2017
piątek, 24 lutego 2017
Od Silette - Adopcja (Oko Paloo)
-Może pójdę do rzeki-pomyślałam
Nie spiesznie opuściłam norę i ruszyłam w kierunku rzeki
-Mrr-roskoszowałam się zapachem rzeki
-Może wolę wysokie góry i wspinaczkę ale tu też jest dobrze-myślałam
Podeszłam do rzeki i łyknęłam wody
Kiedy podniosłam głowę zobaczyłam swoje odbicie ...I innego lisa
Odskoczyłam zdziwiona
Opuściłam się i zobaczyłam malutkiego liska.
-Skąd się tu wzięłaś-zapytałam zdziwiona
-Nie wiem-odpowiedziała
-Zgubiłam się-odparła po cichu
-Ojej!-powiedziałam że współczuciem
-A ile Ty masz lat?-zapytałam
-1,5-powiedziała
-Jak się nazywasz?-zapytała po chwili
-Silette-powiedziałam
-A Ty?-zapytałam lisiczkę
-Silla czytaj: Sila-powiedziała
-Okej-powiedziałam
-Chodźmy do mojej nory -powiedziałam
-Najpierw dam Ci jeść i pójdziemy do Fulco-odparłam
-A co to jest Fulco?-zapytała zaciekawiona
-To nasza alfa,napewno zostaniesz przyjęta do stada-mruknęłam
-Zamieszkasz ze mną dopóki nie będzie dla ciebie nory-powiedziałam
-Hurra!-krzyknęła
Roześmiałam się I pomyślałam:jest piękną lisiczką napewno nie długo znajdzie partnera-uśmiechnęłam się
czwartek, 23 lutego 2017
Od Ace C.D. opowiadania Chalize
Te odgłosy wydobywały się z wnętrza leża.
- Fulco, tam została Lizzie. - rzuciła lisica patrząc na mnie wielkimi oczami.
Rozejrzałem się na boki i pobiegłem do środka, zatrzymując się w drzwiach różowego pokoju. Z przerażeniem nie dostrzegłem tam niczego prócz małej Lizzie śpiącej w swoim koszyku i otulonej miękkim kocykiem.
Dziwny, niespotykany odgłos rozległ się w kuchni. Najpierw skierowałem w tamtą stronę masywne uszy, a potem czym prędzej pogalopowałem na miejsce. Znów nic.
- Co do cholery?! Demon bawi się w ciuciubabkę?- zakląłem na głos. - Gdzie jesteś, mały. No dawaj.
Nigdy nie byłem jakoś super religijny. Dostawałem po uszach od ojca, gdy śmiałem się z tego, że on i mama wierzą. Zawsze byli tak śmiertelnie poważni, gdy o tym mówili. Tata zawsze powtarzał, że nie ucieknę od przeznaczenia i prędzej czy później do wiem się całej prawdy o moim życiu. Podsumowywując... Świetnie. Po prostu bomba.
Dźwięk przemieszczał się z pomieszczenia w pomieszczenie za każdym razem uciekając ułamek sekundy przede mną. Powoli mnie de zorientował i za razem zdenerwował. Gdy doszedł z pokoju Lizzie po raz kolejny, byłem pewien, że znowu ucieknie, ale troska o dobro córki zwyciężyła. Gdy podbiegłem, moim oczom ukazał się wielki lis pochylający się nad moim dzieckiem. Nie był to członek naszego stada. W ogóle nie był ziemskim lisem. Był większy od reszty znanych mi zwierząt z naszego gatunku. Jego gęsta, zadbana sierść zmieniła się kolorami.
Stanąłem jak wryty. Nie przypominał żadnego ze znanych mi bogów. Nic nie wskazywało na to, żeby chciał skrzywdzić Lizzie, ale w razie jakichkolwiek komplikacji byłem gotów walczyć. Mimo to moja reakcja na ten widok była dość spontaniczna.
- O ja pier... - zakląłem zwracając na siebie uwagę przybysza.
Spojrzał na mnie a w jego laurowych oczach dostrzegłem niezwykłą głębie. Najprzystojniejszy lis jakiego w życiu widziałem. Położył em po sobie uszy prostując się
_ Nie klnij młody lisie. - przemówił do mnie czystym, napawającym lękiem głosem.
Obok mnie stanęła Chalize.
- Czego tu chcesz? - warknąłem.
- Uspokój się. - ostrzegł. - Tak powinno witać się z ojcem?
Chali?
poniedziałek, 20 lutego 2017
Od Silette
-Wolna-pomyślałam
Przeciągnęłam się leniwie i poszłam dalej
-Mam trudne zadanie-mówiłam w myślach
-Ale dlaczego ja muszę chodzić ciągle na zwiady-mówiłam do siebie
-Ech-westchnęłam
-Ciągle muszę odchodzić Od stada-wzdychałam
-Hej!-krzyknęłam kiedy ktoś ochlapał mnie zimną wodą i uciekł
-Wracaj!krzyknęłam do lisa który uciekł
-To trochę pobiegamy-uśmiechnęłam się
Rzuciłam się biegiem za lisem
Dobiegłam do ciemnej jaskini
-Mam cię!-krzyknęłam do lisa i uśmiechnęłam się złośliwie
Skoczyłam na lisa
-Złaź ze mnie!-powiedział rozbawiony lis
-Nie!-odpowiedziałam przez śmiech
Nagle przetoczyliśmy się i oparł łapy na moim brzuchu
-I kto kogo ma?-zapytał złośliwie
Roześmiałam się
-Dobra,dobra-powiedziałam
Za chwilę nieznajomy lis znowu leżał
-Kim jesteś?Należysz do watahy?-pytałam
-Moje imię poznasz później-powiedział
-A do watahy należę-odpowiedział
-Ok-powiedziałam
Uśmiechnęłam się najlepiej jak mogłam
-Masz ostre pazury i zęby-pochwalił
-Dzięki-powiedziałam
-Byłam alfą mojego rodzinnego stada-powiedziałam smutno
-Dlaczego tak nagle posmutniałaś?-zapytał zaniepokojony
-Bo moja rodzina zginęła-miałam łzy w oczach
-Nie lubisz o tym mówić,prawda?-powiedział
-Zaszłam z niego
-Nie cierpię ale jestem najodważniejsza i najmeżniejszą z lisic-powiedziałam z dumą
-Spojrzał na mnie ździwiony
-Mam jeszcze parę dobrych cech-odparła z dumą
-A Ty co umiesz?-zapytałam lisa
Ktoś?:')
sobota, 18 lutego 2017
Od Chalize cd opowiadania Ace
Łatwo było mu mówić. To coś wywołało u mnie irracjonalny strach - na tyle, że aż czułam bicie mojego serca w przełyku, a także ledwo co mogłam z siebie wykrztusić.
- No...? - zagadnął, ostrożnie obejmując mnie ramieniem. - Powiedz. Chcesz wejść do środka?
Pokręciłam głową. Na dworze co prawda było zimno, ale nie miałam ochoty iść do domu.
- No więc... - zaczęłam dosyć niezgrabnie. Co miałam powiedzieć? - Po prostu wyszłam, nie? I jak już stałam przed wejściem, coś białego śmignęło mi przed oczami.
- Lis? - zaczął zgadywać alfa, delikatnie bawiąc się moim uchem. To chyba miało mnie uspokoić.
- Nie, nie lis. - odpowiedziałam. - Lisy inaczej pachną.
- To może nie był od nas? - mruknął w moje futro.
Cóż... Stanowczo nie był od nas. W dodatku, nawet kształtem nie przypominał lisa.
- Było mniejsze? Większe? - dopytywał lis, a jego głos stawał się coraz bardziej zaniepokojony.
Zamknęłam oczy, próbując sobie przypomnieć tamtą postać. Nie, większe na pewno nie było, ale mogło być mniejsze lub równe.
- Wydaje mi się, podobne do nas. - odparłam. - A co u Lizzie?
- No... - zaczął, ale jego odpowiedź przerwał dziwny, obcy dźwięk.
Ace?
Od Ace C.D. opowiadania Chazlie
- Jak to się stało... - westchnąłem nieco zaniepokojony - Takie małe dziecko wstało i zagryzło sarnę? Pluszową.. Ale sarnę.
Spojrzałem w jej oczy. Przez chwilę, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, dostrzegłem, że barwy jej tęczówek zmieniają kolor. Z czerwonego.? Poprzez żółty, do zielonego, niebieski, fioletowy, ciemny...
Co się dzieje... O Shan.. - westchnąłem nadal zaniepokojony.
Nie wiedziałem co właśnie się stało, ale byłem pewien, że to sprawka bogów. Coś poruszyło się po mojej prawej stronie. Obróciłem się i ledwo dojrzałem umykającą przede mną postać.
Co jest do cholery - pomyślałem i wybiegłem na zewnątrz zaraz za postacią.
- Aaaa!!! - do moich uszu dobiegł krzyk. Nie byle jaki. Krzyk mojej partnerki.
- Chalize?! - zawołałem patrząc na trzymającą się za głowę lisicę.
- Było tu. - szepnęła, a z każdym słowem, jej głos robił się coraz głośniejszy. - Wyszłam na zewnątrz, gdy moją głowę zajęły jakieś myśli.. Zobaczyłam białą postać sunącą obok mnie i biegnącą do lasu!
- Spokojnie. - westchnąłem wcale niespokojnym głosem.
Chalize? Przepraszam, że tyle to trwało...
piątek, 17 lutego 2017
Od R. cd opowiadania Alegorii
Ostatnim, co słyszałem był dziwny wrzask, taki... nielisi. Potem straciłem przytomność.
***
Obudziły mnie dopiero nawoływania Alegorii. Nie mogłem samodzielnie się poruszać, ponieważ na mojej łapie pojawiła się rana. Nieduża, ale okropnie bolała.
- Co się się stało? - wymamrotała spanikowana, nerwowo się rozglądając.
- Nie wiem... - mruknąłem. - Straciłem na chwilę przytomność, słyszałem wcześniej wrzask.
- A ta rana? - zaczęła się dopytywać. - Chyba nie jesteśmy tu mile widziani...
- Chyba masz rację. - Hałaśliwie przełknąłem ślinę. Na poprzednie pytanie nie odpowiedziałem, gdyż sam nie znałem na nie odpowiedzi. - Chodźmy stąd lepiej.
- Dobry pomysł. - przytaknęła. - Pamiętasz, gdzie weszliśmy?
Pokręciłem głową. Niezbyt, aczkolwiek i tak nie wydaje mi się, żebyśmy mogli się wydostać tamtą drogą. Jest tam zbyt stromo, a i cały tunel jest oblodzony. Mamy niemalże zerowe szanse na wydostanie się stąd tamtą drogą. Podzieliłem się moimi obawami z Alegorią, na co ona mruknęła coś niewyraźnie.
- Zostaje nam drugi tunel. Ten ze światłem. - stwierdziłem ponuro.
Alegoria?
czwartek, 16 lutego 2017
Od Alegorii cd opowiadania R.
-No trudno. - westchnęłam, kierując się powoli w kierunku wyjścia. Po pokonaniu kilku metrów odwróciłam się za siebie, chciałam sprawdzić, czy R. podąża za mną. W ciemnościach wypatrywałam sylwetki lisa, lecz niczego nie widziałam. Nawet odbicia jego oczu.
-R.?- powiedziałam niepewnie, rozglądając się nerwowo.
Nikt nie odpowiedział, zaczęłam powtarzać wołania, z każdą sekundą nerwy rosły, bałam się o lisa, choć raczej by sobie poradził w razie kłopotów. Natychmiast się zawróciłam i ostrożnie stąpałam do przodu, uważnie nasłuchując i mrużyć oczy. Widziałam, że muszę być uważna.
Zauważyłam, że tunel wcale nie jest zawalony. R. kłamał, co go do tego nakłoniło? Nim zdążyłam wpaść na jakiś pomysł gwałtownie odskoczyłam do tyłu, a wszystko przez to, że moim oczom ukazały się szczątki jakiegoś lisa. Przerażona zaczęłam się rozglądać i nawoływać lisa, choć już nieco ciszej niż przedtem. Poszłam do przodu, choć trochę się bałam. Kilka metrów dalej leżał R., ledwo się podniósł. Nie krwawił, choć miał małą ranę na łapie. Był wyraźnie oszołomiony.
-Co się stało? - powiedziałam spanikowana, po czym zaczęłam trzymać mojego towarzysza i szybkim krokiem zmierzać do wyjścia.
wtorek, 14 lutego 2017
Od Freyi cd opowiadania Talona
-Czekałam niespokojnie w morze Talon
-Co on tam robi?
-Po chwili z czymś przyszedł
-Z jakimś malutkim pudełeczku
-Co to jest?-zapytałam
-Otwórz-powiedział tajemniczo
-Otworzyłam i zobaczyłam...kwiat
-Talon...-zaczęłam
-Tak?-zapytał z uśmiechem
-Bardzo Ci dziękuję-Powiedziałam
Doszłam do wniosku że mu na mnie zależy i mnie zależy na Talon
-Podoba ci się?-zapytał
-Jest piękny-odpowiedziałam
-Chodź-powiedziałam szybko,już czas mu pokazać
-Dokąt?-zapytał
-Dowiesz się-powiedziałam
-Poszłam do Silette po klucz i poszliśmy
-Gdzie idziemy-zapytał ponownie
-Dowiesz się-powtórzyła
-Doszliśmy do rzecznej jaskini i tajemnicza skała się odsunął.
-To tutaj-powiedziałam
Doszliśmy do dziwmego ale pięknego korytarza.
Talon?
Od Talona do Frei
-Nie wiem-wzruszyłem ramionami
-Dlaczego dzisiaj pada deszcz?-zapytała ze złością
Podszedłem i ją przytuliłem
-Spoko mała poradzimy sobie-powiedziałem
Uśmiechnęła się
-Super że możemy się spotykać-powiedziała
Zdziwny pezekręciłem głowę.
-O co jej chodzi?-pytałem w myślach
-Ee...yyy...aaa...-jąkała się
-Haha-zaśmiałem się
-Alfabet nie tak leci-zaśmiewałem się a ona razem ze mną
Spojrzałem w jej piękne niebieskie oczy.
-Nawet jest ładna-mówiłem w myślach
-A może...Może...-Nadal mówiłem do siebie
-Może moglibyśmy spróbować?-nadal mówiem do siebie
-Ona chce szczeniaki -powtarzam w myślach
-Jest taka piękna...
-Zaraz wracam-powiedziałem do Frei
Szedłem po jakiś kwiatek
-Hmm...
-Który będzie dobry?-pytałem zakłopotany
.-Może ten?-wskazałem jakiegoś kwiatka może fiołek
-Dobra-powiedziałem i uciął go zębami
-Zobaczyłem Ace.
Witaj-powiedziałem
-Hej Talon-Odpowiedział
-Dla kogo to?-zapytał i wskazał fiołek pomiędzy moimi zębami
-Dla Frei -powiedziałem
-Muszę iść -powiedziałem
Freya?
Małe opóźnienie!
Informuję, że event odbędzie się dopiero po walentynkach (jestem na wyjeździe i nie mam dostępu do komputera).
niedziela, 12 lutego 2017
Od Sami do Danteya
-Oj-powiedziałam gdy weszłam na kolec
-Aua głupia igła-syknęłam
Przyszedł do mnie Dantey
-Jak się masz?-zapytał
-Dobrze-odpowiedziałam
-Nic ci nie jest?-zapytał zaniepokojony
-nie-powiedziałam
-Chodź-powiedział do mnie
-Zaczekaj-krzyknęłąm
-Nie-powiedział trochę złośliwie
Biegliśmy tak chwilę
-Idziemy -powiedział
-Gdzie jesteśmy?-zapytałam
-W ludzkim sklepie-powiedział z dumą
-Gdzie?!-zapytałam
-W ludzkim sklepie-powiedział znowu
-Chyba musimy coś jeść -powiedział
-Ale...-zaczęłam
-Żadnego-ale zachichotał
-Uśmiechnęłam się
Dantey dokończysz?:)
Od R. cd opowiadania Alegorii
- Możemy iść dalej. - Z niepokojem zerknąłem w stronę wyjścia, które nie zapowiadało się zbyt obiecująco. Raczej nie mamy nic do stracenia. - Tak, chodźmy dalej.
Lisica wolnym krokiem udała się w głąb tunelu. Udałem się za nią. Co ciekawe, na ścianach dalej ciągnęły się ryciny. Lisy, psopodobne i ta dziwna, bardzo dziwna istota. Im dalej zagłębialiśmy się w tunel, tym więcej było glifów przedstawiających to coś. Ziemia była lekko wilgotna, a gdzieniegdzie nadal był lód. Poruszałem się w miarę ostrożnie, ale również przeglądałem się tym rysunkom. Co one mogły oznaczać? I co tam siedzi na końcu korytarza?
- R.? - odezwała się po chwili milczenia Alegoria. - Tu jest rozgałęzienie!
Spojrzałem przed siebie, prosto na sylwetkę Alegorii owianą cieniem i dwa rozgałęzienia, z których wprost wyzierała ciemność.
- Idziemy w prawo? - zaproponowałem, uważnie przyglądając się tym wejściom.
- Możemy. Najwyżej wrócimy. - zgodziła się ze mną.
Do jaskini wszedłem pierwszy, aby nie narażać jej na niepotrzebne urazy. To, co zobaczyłem po kilku minutach parcia na przód, zmroziło mi krew w żyłach.
Na podłodze leżał szkielet. Szkielet lisa, może wielkości Alegorii.
- Zawracamy! - krzyknąłem do niej. - Idź w lewo i wypatruj światełka!
- Ale... Czemu zawracamy? - Przekrzywiła głowę.
- Tunel jest zawalony. - skłamałem.
Alegoria?
sobota, 11 lutego 2017
Od Alegorii cd opowiadania R.
-Nigy nie widziałem czegoś takiego. - R. pokręcił głową i wciąż wtapiał wzrok w tajemnicze stworzenie.
-Ja też nie, może to ich jakiś bóg? Albo zmora? Ciekawe, czy takie coś istniało kiedyś naprawdę. - westchnęłam, po czym przysunęłam się do ciemnej sylwetki lisa.
-Nie mam pojęcia. - mruknął.
-Dokąd w ogóle prowadzi nas ta jaskinia? Te światło? Owiane tajemnica, lecz możemy sporo zaryzykować kierując się dalej. - powiedziałam, w moim głosie zaplątała się nić wątpliwości.
R. kiwnął głową, w ten sposób przyznając mi rację. Nie widziałam jego miny, w grocie panowały egipskie ciemności.
-Idziemy dalej? - spytałam niepewnie.
piątek, 10 lutego 2017
Lis miesiąca!
czwartek, 9 lutego 2017
Od Frei cd opowiadania Talona
-Mięczak!-krzyknął złośliwie
-ha,ha-a kto z drzrewa do domu zasuwał?-zapytałam i uśmiechnęłam się drwiąco.
-Wcale nie chciałem wracać ale musieliśmy.
-Dobra-odpuściłam chodźmy.-Dodałam
-Biegliśmy razem przez puszczę.
Miałam wrażenie że Talon nie widzi świata wokół niego tylko mnie.
-Ale po chwili poczułam że spadam.
-Aaaa!Talon!-krzyknęłam.
Zaczekaj już wchodzę.-powiedział
-Podkuliłam ogon.
Nie bój się będzie dobrze-powiedział kojący tonem
-nie boję się-syknęłam do siebie
-Chodź -powiedział kiedy zszedł do mnie
-Nigdzie nievpójdę nimi mnie łapa-powiedziałam
-To co robimy?-zapytał
-nie wiem -powiedziałam
Talon?
Sierra odchodzi!
Od Chalize cd opowiadania Ace
- Kwarantanna. - burknął. Ta odpowiedź widocznie nie była dla niego satysfakcjonująca.
Mi też wydawała się nie najlepsza. Mamy po prostu przetrzymać wszystkie lisy na naszych terenach i nie wpuszczać nikogo? To praktycznie niewykonalne.
- Cokolwiek jeszcze? - zapytałam, lekko przekrzywiając głowę.
Fulco drgnął zaniepokojony, po czym odpowiedział, że otrzymał tylko tyle informacji na temat zarazy od Znachora. Naszą rozmowę przerwał dźwięk rozrywanej tkaniny dobiegający z pokoju Lizzie.
Moje uszy zwróciły się w tamtą stronę. Co to mogło być...? Ace zmarszczył brwi i udał się do jej pokoju, a ja powlekłam się za nim. Kiedy minęliśmy próg, naszym oczom ukazał się widok rozszarpanej pluszowej sarny oraz stojącej nad nią Elizabeth.
- Co zrobiłaś? - zaśmiał się Ace. - Zobacz, zniszczyłaś biedną sarenkę!
Odetchnęłam z ulgą. Mała nic sobie nie zrobiła. Tymczasem lis pochylił się nad nią, a mała oparła obie łapki na jego nosie.
- Wyjdę się przewietrzyć, dobrze? - Potarłam łapą grzbiet pyska. Trochę tu za duszno.
- Jasne. - odparł alfa, po czym zaczął droczyć się z Lizzie.
Niestety nie słyszałam już ich rozmowy, gdyż wolnym krokiem udałam się w stronę wyjścia. Już się ściemniło.
Ace? Zobacz makarenę przedtem.
Od Ace C.D. opowiadania Chalize
- A Lizzie? - zawahała się
- Nie zabierajmy jej ze sobą. Jest mniej odporna od nas. Ktoś musi zostać.
- A gdybyśmy tak... - zaczęła, ale już wiedziałem co chciała powiedzieć.
- Wykluczone. - uciąłem. - Nie zostanie sama.
- Więc idź sam, - spojrzała na mnie poważnym wzrokiem
- Ale.. - zawahałem się
- Jesteś urodzonym przywódcą. Będziesz lepiej wiedział co jest słuszne ode mnie.
Chciałem powiedzieć jej, że się myli i że jest moją prawą łapą, ale tylko przytaknąłem i wyszedłem.
- I co teraz? - zmierzyłem wzrokiem Znachora. Przez jego twarz przebiegł cień.
- Ścisła kwarantanna powinna wystarczyć.
- Nie wierzę, że słyszę to od ciebie. - pokiwałem przecząco głową.
- Ace.. - westchnął lis. - czasami trudne pytania, wymagają prostych odpowiedzi, a czasem niektórych zadań wcale nie należy wykonywać i one miną. - odparł ze spokojem.
- Czyli mamy zostać w stadzie i czekać na cud?! - zapytałem z wyrzutem.
- Bogowie nieraz udowodnili swoją moc. Wiedzie nas ich wybranek.
- Co? - skrzywiłem się. - Skąd ci się to wzięło?! - parsknąłem nieco nerwowo
- Wiesz, że jestem stary. Nawet nie masz pojęcia co w życiu widziałem.
- Więc wcale nie masz ośmiu lat..
Potaknął poważnie.
Świetnie. Nasz Znachor jest jakimś nieśmiertelnym świrem.
- Wiesz co.. Muszę iść. - zmieszany pokręciłem głową, gdy zobaczyłem w jego oczach błysk i wyskoczyłem z jego jaskini.
Chalize?
środa, 8 lutego 2017
Od R. cd opowiadania Alegorii
- Jesteś pewna, że chcesz tam wejść? - zapytałem spoglądając w dół. - Jest dość stromo, możemy się nie wydostać.
- Wydostaniemy się. - mruknęła.
Coś błysnęło. Cholera, ona miała rację! Tam się coś błyska!
- Widziałeś?! - wykrzyknęła triumfalnie. - Mówiłam ci!
- Tak, tak, widziałem. - odparłem spokojnie.
Co to, na bogów, mogło być? Lodowa jaskinia, a w dodatku jakieś dziwne światło...
- Schodzimy? - upewniła się, po czym położyła łapę na lodzie.
W odpowiedzi tylko skinąłem głową, po czym ostrożnie stanąłem na lodzie. W dół prowadził skośny, ale niezbyt stromy tunel. Zawahałem się. Jest spore prawdopodobieństwo, że się nie wydostaniemy stąd, jeśli nie ma drugiego wyjścia.
Nagle zostałem przepchnięty, a lisica wskoczyła na lód krzycząc "panie przodem!", po czym zniknęła w otchłani.
I co ja miałem teraz zrobić? Ostrożnie położyłem się na brzuchu. Właściwie to ani przodem ani tyłem, bardziej bokiem. Nie wiem, co mi to miało zapewnić, aczkolwiek czułem się jakoś pewniej. Jeśli miałbym porównywać do czegoś ten zjazd, to byłaby taka oblodzona zjeżdżalnia. Nie było aż tak źle, jak się spodziewałem.
Na końcu był lekko zmarźnięty grunt.
- Alegoria? - Musiałem upewnić się, czy gdzieś tu jest.
- Taak? - zamruczała. Po chwili dostrzegłem zarys jej sylwetki. Było ciemno, a ona była czarna. Świetnie. - Chodź, musisz to zobaczyć! Tu są piękne ryciny! Przedstawiają lisy i... Jakąś dziwną istotę?
Alegoria?
poniedziałek, 6 lutego 2017
Od Chalize cd opowiadania Ace
- Wcale nie! - zaprzeczył Ace. - Ona jest słodka. Ja jestem przystojny.
- Oczywiście, ty przystojny, narwany wybrańcu bogów. - zaśmiałam się i wstałam z miejsca, patrząc na bawiącego się z małą Fulco.
Lis mruknął coś niewyraźnie, po czym przetoczył się na bok i wsparł na łokciu.
- Myślisz, że ona już słyszy? - zapytał zaciekawiony, po czym przyłożył nos do jej brzuszka.
Wzruszyłam ramionami. Nigdy nie miałam szczeniąt, ani młodszego rodzeństwa, byłam z najmłodszego miotu.
- Może słyszeć, ale pewnie nie rozumie co do niej mówisz. - odpowiedziałam po chwili zastanowienia. - Naucz ją, młode lisy chętnie się uczą.
- Może kiedyś. - odparł. - Teraz mamy ważniejsze sprawy.
- Zaraza? - zagadnęłam, spodziewając się twierdzącej odpowiedzi.
Ace w milczeniu skinął głową, po czym nerwowo zagryzł wargę. Oboje mieliśmy kłopot, co z tym zrobić. Zbadać? Nie idzie. Wszyscy możemy się zarazić. Wysłać kogoś? To nieludzkie.
- Myślisz, że jest na to jakieś lekarstwo? - Spojrzałam na jedną z fiolek stojących na barku. Mogłoby w niej być antidotum na wszelkie zarazy.
- Szczerze...? - westchnął. - Nie mam pojęcia. Musimy się spytać Znachora, może on wie.
Znachor faktycznie mógłby się na tym znać. W końcu jest medykiem. I zielarzem. I tylko bogowie wiedzą, kim jeszcze.
- No to co? - Przestąpiłam z łapy na łapę. - Idziemy do niego?
Ace?
Druga Alfa!
Od Ace C.D. opowiadania Chalize
- Mówią, że gdy oczy szczenięcia od razu po otwarciu są brązowe, to jest wybrańcem bogów. - mruknąłem. Mała wpatrywała się we mnie zdziwionym wzrokiem.
- Ah tak? A ty jakie miałeś? - uniosła jedną brew patrząc na mnie chytrze.
Odpowiedziałem jej tym samym. Porozumieliśmy się bez słów.
- No więc to tak, Narwany Wybranku Bogów. - zaśmiała się.
- Czasem, jakbym słyszał ich głosy w głowie. Ale nawet oni nie potrafią mnie niekiedy ogarnąć. Wtedy zjawiasz się ty.
Zarumieniła się.
- Tyle, że ja miałam niebieskie oczy.
- Więc jesteś moją wybranką. - przymknąłem powieki. Lizzie leżała na pleckach machając w powietrzu bezbronnymi łapkami. Jestem pewien, że będzie piękna i silna. Przywództwo ma we krwi.
- Kto jest prześliczną córeczką tatusia? - wydąłem pysk w stronę maleństwa. - Kto? Lizzie jest najważniejszym oczkiem w głowie tatusia i się tak ładnie do mnie uśmiecha? Właśnie ty, maleństwo - zmieniłem głos kładąc łapę na jej brzuszku.
Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że patrzy na mnie Chalize.
- Eee.. - zaciąłem się. - To.. Ten. - wstałem.
- Kocham na was patrzeć. - uśmiechnęła się ciepło. - To mi uświadamia, że jesteśmy rodziną i, że tak wiele się zmieniło w moim życiu w tak krótkim czasie.
Chazlie?
Od Alegorii cd opowiadania R.
-Ciemno. - odparł sucho.
-Ale wcześniej, widziałam błysk, przysięgam ci! - krzyknęłam, wciąż zawzięcie się upierając.
-No dobrze, dobrze. Spokój przede wszystkim. - mówił spokojnie.
-Chodźmy tam. - zaproponowałam, była to bardzo spontaniczna decyzja.
-Nie wiadomo, co tam jest. - odpowiedział. - Warto się jakoś przekonać, czy nie ma tam jakiegoś zwierzęcia. - dodał, po czy wziął kamień i rzucił go w sam środek dziwnej jamy. Jedyne co usłyszelismy to dźwięk opadającego ułamku skalnego, który gwałtowanie uderzył o ścianę. Odczekaliśmy jeszcze chwilę, lecz wciąż panowała grobowa cisza.
-Najwyraźniej nikogo tam nie ma. - wpatrywałam się w niego jak obraz. Nie bałam się wejść do jaskini, choć miałam sporo wątpliwości, w końcu po co bezsensownie się narażać? Jednak przez głowę przebijało mi się pełno myśli, byłam tak ciekawa, co znajduje się w jej środku. Poza tym fakt, że ujrzałam blask nie dawał mi spokoju, musiałam to sprawdzić i wyjaśnić.
-Nie warto tam wchodzić po ciemku, lepiej znaleźć jakieś oświetlenie. - odezwałam się w końcu po chwili milczenia.
-Racja. - powiedział lis, przyznając mi słuszność.
Odeszłam, wzięłam jedną z pochodni, która płonęła, miała oświetlać jeszcze drogę do kina. Trzymałam ją ostrożnie w pysku, zbliżając się do lisa. Położyłam ją na chwilę na ziemi, po czym odważyłam się zadać mu pytanie:
-To co, wchodzimy?
Od Talona cd opowiadania Frei
Uśmiechnęła się
-Ah ale nie możemy być ciągle na zewnątrz-mruknąłem
-Dla czego?-zapytała
-Nic nie wiesz?-zapytałem lekko zdziwiony
-Nie-warknęła cicho
-Zaraza-powiedziałem
-Co?-zapytała
-Zaraza-powtórzyłem
-Yyy... jaka zaraza?-zapytała zdziwiona
-Normalna-Powiedziałem smutnym tonem
-Wszystkie lisy zabezpieczają dodatkowo nory żeby żaden nie proszony gość z zarazą nie wszedł do nory.-Dodałem
-Ale my nic nie zrobiliśmy -zmartwiła się.
-Pomogę ci we wszystkim-powiedziałem
-Dzięki -powiedziała
-Ale teraz szczególnej ochrony potrzebuje mała Lizze.
-Jest bardzo mała i ma większe szanse na zarażenie się.
Masz rację-powiedziała może spotkamy Ace i Chalize.-To znaczy parę alfa
-Chodźmy-powiedziałem
Freia?
Od Frei cd opowiadania Talona
Nic Ci nie jest?-zapytał
-Nie-odpowiedziałam
-dzięki za troskę-powiedziałam
Uśmiechnął się.
-Odpowiedziałam tym samym
Prosze-powiedział i podał mi kamień szlachetny.
-Dziękuję-powiedziałam
-jest piękny.
Cieszę się że Ci się podoba-powiedział
Może pójdziemy na spacer-zaproponował
-Jasne.
To chodźmy -zaciągnął mnie.
-Hej zaczekaj-powiedziałam
Nie -zażartował.
-Przyspieszyłam i go dogoniłam.
-Hehe
-I co?-zapytałam trochę złośliwie.
Nic-
Spacerowaliśmy tak razem i spotkaliśmy Ace.
-Witaj Ace!-powiedziałam
Witajcie-odpowiedział
I poszliśmy dalej.
Wdrapaliśmy się na Stare drzewo i wszystko tu z góry obserwowaliśmy wszystko na dole.
-Tu jest wspaniale-krzyknełam...
Talon?
Od Talona do Frei
Dzięki-odpowiedziała.
Wracam już do siebie-powiedziała i przesunęła po mnie ogonem.
-To narazie.
Pa-powiedziała
Pa-odpowiedziałem
-Poszła...
-Sprzątnąłem i wyszedłem .
-Poszedłem do Harpagona po lekarstwo na chrypę.
-Zauważyłem biegnącą Silette.
Talon-zaczęła
Freię zaatakował Ballada proszę pomóż.
-Jasne już tam biegnę.
-Pobiegłem do rzeki i zobaczyłem leżącą na brzegu Freię.
Zawiodłem ją do jak nory i poczekałem.
Freia...
Freia ?:-<
Od Chalize cd opowiadania Ace
- W porządku. - zaczęłam. Pragnęłam, by to był tylko test przygotowany przez Ace aby sprawdzić, jak zachowam się w roli alfy. - Tak jak mówiłam, gdybyśmy odkryli źródło zarazy, moglibyśmy ją wyeliminować...
- Jest jeden problem. - oznajmił ponuro Ace. - To zaraza, nie zwykła choroba. Możesz umrzeć nawet jeśli się zbliżysz do chorej osoby. Nox, czym to się objawia?
Zamknęłam oczy i przełknęłam hałaśliwie ślinę. Oba lisy mówiły całkiem poważnie.
- Wydaje mi się, że na początku gorączką i bólem mięśni, oraz jadłowstrętem. - powiedział po chwili zastanowienia Nox.
- Wydaje ci się, czy tak jest?! - warknął gorączkowo Ace.
- Ace, uspokój się. - poprosiłam kładąc po sobie uszy. - Nox, a co potem?
Lis rozejrzał się wokół jakby bał się o podsłuch.
- Potem na ciele pojawiają się drobne ranki, skóra robi się bardzo wrażliwa i nawet przewrócenie się z boku na bok może spowodować otarcia i krwawienie. - wyjaśnił, po czym usiadł na przeciwko mnie. - Wydaje mi się, że powinniście chronić wasze dziecko jeszcze bardziej, niż zwykle. Nie jest jeszcze tak odporna jak dorosły lis.
- Dobrze. - Ace w zamyśleniu potarł nos. - Coś jeszcze, co pozwoli rozpoznać zarażonego?
- Tak, w dwa dni od zarażenia pojawia się martwica. - Skrzywił się teatralnie.
Ace jęknął i złapał się za głowę. Zaraza to bardzo poważna sprawa.
- A wiadomo, jak się zarazić? - zapytałam.
- Niestety nie. - mruknął chłodno.
- Świetnie. - parsknął Fulco. - No po prostu świetnie.
- Ace? - mruknęłam, kiedy znaleźliśmy się już sami.
- Tak? - Przechadzał się po całej głównej komorze bez celu.
- Masz jakiś pomysł? - zapytałam.
- Trzeba kogoś wysłać na zwiady... - stwierdził. - Ale to zbyt niebezpieczne.
- Zdecydowanie. - odpowiedziałam. - Może Ballada się skusi?
Lis uśmiechnął się, a potem zaśmiał. Przynajmniej jemu poprawiło humor. Z niepokojem spojrzałam na Lizzie. Osłabiona odporność... Coś się wymyśli.
- Ace... - zaczęłam bardzo, bardzo cicho, kiedy dostrzegłam jeden mały, ale za to bardzo ważny szczegół.
- No co? - Ziewnął i spojrzał na mnie. - Coś ważnego?
Bez słowa wskazałam otwarte, bursztynowe oczka Elizabeth.
Ace? Damn, nawet nie mam jak tego przerobić :v Cea?
Od Ace C.D. opowiadania Chalize
Przełknął patrząc na nas wariacko.
- Zaraza.
Zmarszczyłem brwi.
- Co? - zapytałem myśląc, że się przesłyszałem.
- Zaraza. - powtórzył i przez ułamek sekundy popatrzył na Chalize. - Choroba, wirus. Dotyka tylko lisy. Połowa stada, które mieszka pięć kilometrów stąd wyginęła.
Otworzyłem szeroko oczy. Moje pierwsze skojarzenie: Nosówka.
Wstałem i zrobiłem kilka kroków w stronę lasu, dopóki nie zatrzymał mnie głos lisa.
- Szefie, co robisz? - potrząsnął głową.
- Wynoszę się. - oznajmiłem sucho.
- Ale.. Jak to...
- Jeśli to śmiertelny wirus, to lepiej jeśli od razu się wyniesiemy, zanim tu dotrze. Sorry, kolego. Ja chcę żyć. - zaśmiałem się nerwowo. - Moja żona i córka też.
- Jesteś alfą tej sfory! Masz pod sobą innych! Musisz zadbać o ich bezpieczeństwo!
To mi dało do myślenia. A gdyby tak Znachor i Harp... Nie.
- Idziemy do legowiska. - rozkazałem rozglądając się. - Szybko.
Trzeba działać.
- Słuchaj, Nox. Pierwszą rzeczą ,jaką trzeba zrobić, jest całkowity zakaz opuszczania naszych granic oraz wpuszczania kogokolwiek z zewnątrz. - zamknąłem oczy.
- Ale jeśli udałoby się ustalić.. - wtrąciła Chalize.
- Tak, ale słuchaj.. - westchnął w jej kierunku Nox.
Wiedziałem co chce powiedzieć.
- Lepiej zamilcz, zanim wyprowadzisz mnie z równowagi. - warknąłem cicho. - To jest samica alfa tego wesołego miasteczka i momentalnie stała się ważniejsza od ciebie w hierarchii. Więcej szacunku.
- Jasne, szefie. - położył po sobie uszy
Chazlie?
niedziela, 5 lutego 2017
Od R. cd opowiadania Alegorii
- Hej! - zawołałem, ale lisica była już daleko przede mną. - Poczekaj na mnie!
- Chyba śnisz! - zaśmiała się.
Uśmiechnąłem się złośliwie i popędziłem przed siebie, a właściwie to za Alegorią.
Trawa była lekko wilgotna po całym dniu, a także powietrze nie było zbyt suche. Było idealnie, jeszcze teraz tylko deszcz... Uwielbiam deszcze, sam nie wiem czemu. Może dlatego, że pozostawia po sobie taki ładny zapach i tęczę.
- R.?! - usłyszałem krzyk czarnej. Musiała być niedaleko.
- Co?! - wydarłem się i zwolniłem tempa. Nie było po co się spieszyć. W końcu to wojowniczka... Poradzi sobie sama w razie zagrożenia.
- No chodź! - zawołała znowu, coraz bardziej zniecierpliwiona. - No choodź!
- Dobrze już, dobrze. - parsknąłem śmiechem i udałem się w stronę jej głosu.
Puściłem się biegiem w stronę Alegorii. Szczerze mówiąc, byłem ciekawy, co było aż takie ważne, że mnie wołała. Może jakiś martwy jeleń? Albo zając?
- No i co? - sapnąłem po dojściu na miejsce. - Po co mnie wołałaś?
- Zobacz. - Wydawała się szczerze oczarowana.
Spojrzałem we wskazane przez nią miejsce. Coś jak zamarźnięta jaskinia...
- Rzeczywiście, niesamowite. - Przewróciłem oczami i zaśmiałem się. Już chciałem odchodzić, ale lisica mnie zatrzymała.
- Zobacz... - szepnęła bardzo, bardzo cicho.
W tunelu coś błysnęło, zupełnie, jakby tlił si tam ogień...
Alegoria? ^^
Od Talona do Frei
Świetnie.-westchnąłem
-Powróciłem.
-Zawsze jest z kim pogadać.-Powiedziałem do siebie w myślach.
-Spacerowałem tak chwilę .
-Ale moją uwagę zwróciła ruda lisica.
-Przeglądałam jak się tak po chwili jednak mnie zauważyła.
-I pobiegła.
-Ładnie się tak gapić na mnie?-Syknęła
-Spoko-Powiedziałem
-Sorry.
-Ok tym razem ci wybaczam.
-Dzięki-mruknąłem
-Może do mnie wpadniesz?-zapytałem
-Jasne o zachodzie?-zapytała
-Ok.mruknąłem uśmiechając się promiennie.
-Odwzajemniła się tym samym.
-Chodźmy ,odprowadzę cię
Ok-odpowiedziała
-Jak ci mówić?-zapytałem
Mów na mnie Freia,Fri,Frei.-odpowiedziała
Ale tylko szczególnie bliskie mi osoby mogą mówić na mnie Frei.
-To chodźmy zaciągnąłem ją.
Dobra dobra już idę.powiedziała
Poszliśmy do mojej nory.
-Chciała byś mieć szczeniaki?-zapytałem.
Chyba tak...
Dobra wygrałeś bardzo bym chciała je mieć-powiedziała wreszcie.
Ok.-powiedziałem
Usiądź ja przygotuję jedzenie.-powiedziałem wesoło
Skoczę tylko po coś do nory.-powiedziała
To czekam-Odpowiedziałem
Wróciła po chwili.
Siadaj.-rozkazałem radośnie
Oh,już.-powiedziała uśmiechając się.
Poszedłem do innego pomieszczenia,a jak wróciłem zobaczyłem pięknie nakryty stół z czekoladkami.
I jak?-zapytała
Pięknie,sama to zrobiłaś?-Zapytałem z podziwem.
Tak-odpowiedziała.
Puściłem utwór i poprosiłem ją do tańca.
Tańczyliśmy 4 utwory.
I poszliśmy zjeść.
Freia?:D
sobota, 4 lutego 2017
UWAGA!
Od Alegorii cd opowiadania R.
-I jak, podobało się? - spytał entuzjastycznie R.
-Tak, film był ciekawy. Miło mi się go oglądało. Ciebie chyba wciągnął, co? - zaśmiałam się.
-Nawet bardzo. - puścił oczko w moją stronę.
-To dobrze. - westchnęłam, rzucając na lisa promienny uśmiech.
Chwilę potem wymieniliśmy kilka zdań na temat ów projekcji. Byliśmy zadowoleni.
-Jeszcze cała noc przed nami. - powiedziałam spoglądając się w niebo. Przypatrywałam się małym, migoczącym gwiazdom porozrzucanym po calutkim kosmosie.
-Jakieś plany? - spytał, na jego pysku malował się lekki uśmieszek.
-Pełen spontan. - krzyknęłam, po czym pobiegłam przed siebie, zupełnie nie wiedząc, na co natrafimy i co nas spotka.
R.?
Od R. cd opowiadania Alegorii
- Sam nie wiem. - Wzruszyłem ramionami i usiadłem obok lisicy. - Dziwi mnie natomiast fakt, że sprzedali lisowi bilety.
Jej mina nie wyrażała zadowolenia.
- No dobrze, oczywiście, że wiem. - Uśmiechnąłem się. - Idziemy na Interstellar. Ciekawy film.
- Nie znam go. - odparła, po czym położyła się na moim ramieniu. I to dosłownie położyła.
- Nie będę ci spoilerował. - zaśmiałem się. - Nie za wygodnie ci, kruszynko?
- "Kruszynko"? - parsknęła i spojrzała na mnie.
- No, skoro się na mnie kładziesz, to musisz być kruszynką. - mruknąłem. - Nie jestem na tyle silny, żeby nie-kruszynki mogły się na mnie kłaść.
- Głupi jesteś. - burknęła. W jej głosie nie było słychać złości.
- Pewnie, że tak. - Wyszczerzyłem się.
Popatrzyłem w niebo. Tysiące malutkich punkcików jaśniało na granatowym niebie. Piękny widok. Ponadto było całkiem ciepło, jak na tę porę dnia.
- Kiedy się zacznie? - zapytała zniecierpliwiona wpatrując się w ekran.
- Spokojnie, Alegoria. - Spojrzałem na jej profil. - Jesteśmy przed czasem. Skoczę po jakiś popcorn, co?
- Możesz. - Jej ogon znalazł się przy moim pysku. - Poczekam.
Wstałem z ławki i skierowałem się w stronę wózka, w którym można było kupić przekąski albo napoje. Szybko pochwyciłem jeden z kubełków oraz rzuciłem kilka ludzkich monet na ladę. Przecież nie jestem złodziejem, czy coś.
- Zaczyna się! - wykrzyknęła entuzjastycznie Alegoria.
Alegoria?
Od Alegorii cd opowiadania R.
-Nie wiem, tak jakoś. Oznaka czystości. - odpowiedziałam, puszczając mu oczko.
-Aha, rozumiem. Przynajmniej wiem, że nie mam do czynienia z brudasem. - R. zaśmiał się serdecznie, a na jego pysku pojawił się szeroki uśmiech z zębami.
-O to się nie martw. - powiedziałam, po czym przeszłam obok niego, przejeżdzając moim ogonem ponownie przy jego pysku.
Rudy na ten gest tylko przewrócił oczami i zawadiacko się uśmiechnął. Spacerowaliśmy w stronę kina, droga przebiegła spokojnie. Noc była wyjątkowo spokojona, na niebie mieniły się miliony błyszczących gwiazd. Temperatura była znośna. Śnieg błyszczał światłem odbitym od malutkich iskierek bujających się na ciemnym niebie. Po kilkunastu minutach spaceru doszliśmy do kina, na miejscu zauważyliśmy kolejkę po bilety.
-Ciekawe na jaki film trafiliśmy. - powiedziałam melodyjnym tonem, spoglądając się błyskotliwie na lisa.
-Zaraz się dowiemy. - R. szarmancko się uśmiechnął. Po wypowiedzeniu tych słów udał się w stronę tłumu do kasy w celu zakupienia biletów i otrzymania informacji o filmie.
Czekałam na niego siedząc na niewielkiej, drewnianej ławeczce uważnie rozglądając się dookoła. Po upływie zaledwie kilku minut R. podążał w moim kierunku z dwoma biletami w pysku. Zaciekawiona zeszłam z ławki i natychmiast podbiegłam do lisa, zadając mu chyba najważniejsze pytanie:
-Na jaki film się wybieramy? - krzyknęłam z entuzjazmem.
R.?
piątek, 3 lutego 2017
Od R. cd opowiadania Alegorii
- Czyli chcesz wracać? - ziewnąłem. Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż siedzenie na terenach sfory. - Bo ja nie.
- Nie no, to tylko spostrzeżenie... - Położyła po sobie uszy. - Ale chyba by było bezpieczniej gdybyśmy wrócili, prawda?
- Oczywiście. - zgodziłem się z nią. - Ale byłoby nudno.
Lisica usiadła na ziemi i rozejrzała się, po czym, bo kto mógłby się spodziewać, polizała swoją łapkę. Ciekawe, kiedy jej ogon ponownie wyląduje w moim pysku.
- A znasz jakieś bezpieczne miejsca? - zapytała. Była zaniepokojona wizją spędzenia nocy poza bezpiecznymi granicami sfory.
- Tak. - Wzruszyłem ramionami. - Na przykład kino samochodowe...
- No no, pierwsze spotkanie i już do kina? - zaśmiała się serdecznie. Oczywiście potem polizała łapkę.
Puściłem jej uwagę mimo uszu.
- Możemy się tam udać, jeśli chcesz. Chyba nawet będą grali jakiś film za kilka minut. - zaproponowałem.
- Jaki? - Podniosła się i zrobiła kilka kroków w moją stronę.
- Nie wiem. - mruknąłem. - Musiałbym sprawdzić. To jak, idziesz ze mną? To fajna zabawa.
- Mogę pójść. - Asertywność nie była jej mocną stroną.
- Świetnie. - Uśmiechnąłem się. - To jakieś dziesięć minut stąd. A biegiem pięć.
Po tych słowach dałem susa w zarośniętą ścieżkę. Alegoria dogoniła mnie w mgnieniu oka, a potem szliśmy już spacerem.
- Ukradniemy jakiś popcorn, będzie fajnie... - zaśmiałem się. - No chodź, nie bój się. Nikt cię tam nie zaatakuje.
- Nie boję się. - fuknęła. - Po prostu...
- Czemu ty tak ciągle liżesz tę łapę? - wpadłem jej w słowo.
- Co? - Zmarszczyła brwi.
- Czemu liżesz tę łapę. - powtórzyłem.
Alegoria?
Od Alegorii cd opowiadania R.
Przewróciłam oczami, choć na moim pysku malował się lekki, może trochę zawiadiacki uśmiech. Po chwili wbiłam łapy w lisa, lecz nie wyciągałam pazurów.
-No złaź. - powiedziałam gróźnie, ale po chwili od razu zaczęłam się śmiać.
-Nie. - lis powiedział zdecydowanie, uśmiechając się szeroko.
Widząc ten uśmiech nie mogłam się powstrzymać i sama serdecznie się uśmiechnęłam. Śmiałam się, lecz po paru minutach zrobiło mi się ciężko i w sumie głupio się czułam, dlatego przeturlałam się na bok. Lis chyba mi odpuścił. Otrzepałam się i dumnie wstałam, lekko liżąc sobie łapę.
-Mi też tak poliżesz łapkę? - zapytał rudy, jego milutki uśmieszek przerodził się na szarmancki uśmiech, lecz oczywiście żartował.
-Haha, zabawny jesteś. - odparłam, zerkając na R. kątem oka. Grałam teraz poważną i dumną damę.
Spojrzałam się w górę, powoli się ściemniało. Poczułam, jak chłodny wiatr rozwiewa moje miękko futro, zrobiło mi się trochę zimno.
-Wkrótce zapadnie zmrok, wtedy wszystkie złe potwory wyjdą z lasu, a one tylko czyhają na takie liski jak ty. - powiedziałam z udawną troską i współczującym spojrzeniem.
-Ja się nich nie boję. - R. odpowiedział mi pewnie.
-Wiem, wiem. Ja żartuję, lecz naprawdę się ściemnia. Może lepiej wracać? Mamy kawałek od stada. - zasugerowałam spokojnym tonem.
R.?
czwartek, 2 lutego 2017
Od Silette do Harpagona
Dzięki za szybkie przyjęcie mógł byś polecić mi coś na bolącą łapę?Zapytałam.
Hmm...
Czekałam.
Po chwili podszedł do szafki i dał mi małą buteleczkę.
I to pomoże?
Powinno.-mruknął
Dzięki.Powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
Może przyjdziesz do mnie wieczorem?
Chwilę się zastanawiał po czym powiedział:chyba mogę .
Świetnie ,potrzebujesz jakiegoś eliksiru?Bo zamówiłam kilka.
Nie wiem okaże się wieczorem.
Ok.Mruknęłam nie mal nie widocznie się uśmiechając.
Harpagon?:-/
środa, 1 lutego 2017
Od Chalize cd opowiadania Ace
Zaśmiałam się cicho i spojrzałam w gwiazdy. Były dzisiaj niezwykle wyraźnie widocznie.
- Ace? - zwróciłam się do lisa.
- Tak? - Fulco spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się.
- Patrzyłeś kiedyś w gwiazdy? - Jedna z nich była wyraźniejsza od innych.
Ktoś mi kiedyś mówił, jak nazywa się ta gwiazda i gwiazdozbiór, do którego należy. Tylko jaka to była nazwa?
- Nie. - stwierdził. - Po co? To zajęcie dla dziewczyn.
- Takie jak branie ślubów? - Uśmiechnęłam się i zmrużyłam oczy.
- Tak, coś takiego jak branie ślubów. - mruknął. - To jest równie beznadziejne i dziewczyńskie.
Syriusz, psia gwiazda. Tak, to chyba ta gwiazda. Ace mruknął coś co potem zidentyfikowałam jako "czy jesteśmy tu sami", po czym delikatnie pocałował mnie w szyję. Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Ostrożnie pociągnęłam go za ucho, dając mu znak, aby się zbliżył. Lis zamruczał cicho i spojrzał mi w oczy, a następnie usłyszałam jego głos:
- Nie za dużo tych wrażeń jak na jeden dzień?
- Na to zawsze znajdzie się miejsce. - odparłam cicho i zabrałam się za jego szyję.
Nagle coś zaszeleściło w pobliskich krzakach. Lis gwałtownie poderwał się z ziemi, a futro na jego grzbiecie się nastroszyło. Na ugiętych łapach podszedł do źródła dźwięku.
- Ej, ej, wyluzuj. - Zza krzaków wyłonił się Nox. Był blady.
- Jak długo tu siedzisz? - parsknął zażenowany Fulco.
Biały lis wyszczerzył się.
- Powiedzmy, że więcej, niż bym chciał. - odparł. - Ace, sprawa jest nagła. I to bardzo. Mogę z tobą porozmawiać? A, i niech ona gdzieś pójdzie. To sprawa do przywódcy.
- Ona jest teraz na podobnej pozycji. - skrzywił się. - Mów.
- Nie mów, że nie ostrzegałem. - wymamrotał. - To nie są dobre wieści.
Ace? ^^
Od Ace C.D. opowiadania Chalize
- I co, Pani Chalize De Lorche? - mruknąłem mogąc nazwać ją już prawidłowo.
- Podoba mi się. - wyczułem, że się uśmiecha.
- Państwo de Lorche wraz z córką. Przywitajmy młodą alfę tego stada: Elizabeth De Lorche! - ogłosiłem dumnie.
Uśmiechnęła się obracając i zatrzymując na mnie.
- Teraz jesteś już oficjalnie i na papierku moja. - zmrużyłem oczy, żeby polizać ją po policzku
- Twoja byłam już dawno. Teraz tylko formalności. - mruknęła całując mnie delikatnie.
- Nie mów tak. Wcześniej byłaś tylko matką mojego dziecka. Teraz zyskasz na wartości w oczach wszystkich zamieszkałych lisów. Nie jesteś panną, tylko panią. Możesz nazywać się moim 'nazwiskiem' no i jesteś moją żoną.
- Ciesz się, że nie masz teściowej.
- Teściowe tylko urozmaicają nudne życie. Często denerwując zięciów i powodując zapaście emocjonalne. - odparłem filozoficznie.
Chazlie? odpisałam c: