wtorek, 3 stycznia 2017

Od Chalize cd opowiadania Ace

- No to w hodowli mówili na mnie gorzej. - dodałam, uśmiechając się lekko.
- Jak? - zainteresował się Ace. Wyglądał słodko z jednym uchem postawionym, a drugim położonym.
- Czekaj... - mruknęłam i zamknęłam oczy. Po tym czasie spędzonym na wolności niełatwo było sobie przypomnieć, jak na mnie wolali ludzie.
Fulco wetknął nos w futro na moim karku i zamruczał, zupełnie jak kot. Lubiłam, jak to robi. Wtedy już nie wydawał się taki groźny i pozbawiony uczuć. Ciekawe, czy taki sam będzie dla Elizabeth. A może jeszcze lepszy.
- Miałam na "imię" - choć tego imieniem nie można było nazwać - R1F467. - oznajmiłam, po czym skryłam łeb w jego futrze.
- Dziwne imię. - mruknął.
- Tak. Ale to im ułatwiało pracę. - odparłam i pociągnęłam go za sterczące ucho, domagając się przytulenia.
- Niby jak? - parsknął. - Przecież tego nawet się przeczytać nie da.
- Sama tego nie wiem. - Wzruszyłam ramionami. - Ale to szło jakoś tak... Pierwsza litera nazwy oznaczała kolor futra, "R" od "rude" lub "red". Dwie następne to miejsce klatki. Było osiem rzędów, od A do H. Moja klatka mieściła się w rzędzie F, na stanowisku pierwszym.
- No, to może mieć jakiś sens. A co z pozostałymi znakami? - Ace z udawaną niechęcią mnie przytulił.
- To numer seryjny. - wyjaśniłam. - Byłam czterysta sześćdziesiątym siódmym lisem, który się tam urodził.

Ace?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.