Uśmiechnęłam się do Fulco i zajęłam małą. Była głodna, podobnie jak ja. Pozwoliłam, aby napełniła swój brzuszek mlekiem i delikatnie ją przytuliłam. Ace odwzajemnił uśmiech i wyskoczył z nory.
Zastanawiałam się, jak to z nią będzie. Jak tylko podrośnie do jakiegoś miesiąca, pewnie Ace pośle ją do szkółki i równolegle będzie uczył wszystkiego, co może jej się przydać w życiu. Albo i nie.
Druga opcja jest taka, że Fulco jednak zmieni zdanie i w czasie dorastania Lizzie wybierze sobie innego szczeniaka na alfę, ale to było mało prawdopodobne. Jak się przyjrzeć, Elizabeth była wzorowo zbudowana. A to było widać nawet tuż po narodzinach. Miała proste, mocne łapki i żadnych niepokojących zmian skórnych. Poza tym, jako dziecku alfy, przysługiwała jej specjalna opieka. Nic nie ma prawa jej się stać. A za czternaście dni otworzy oczy...
Była taka mała i nieświadoma, że jest kimś wielkim. Że kiedyś poprowadzi stado.
- Już jeestem! - ryknął Ace, wchodząc do nory. W pysku trzymał dość dużą rybę.
Ace?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.