Zobaczyłem jak Sil upada na podłogę, przeszło mi przez głowę, że stało się jej coś poważnego związanego z ciążą (w końcu poród już za osiem dni). Podbiegłem do niej.
- Co się stało? - zapytałem będąc na krawędzi paniki. Moja małżonka coś szepnęła, ale nie udało mi się tego uchwycić. Co robić? Pobiec do Znachora i zostawić ją na chwilę samą czy zostać tu?
Rozejrzałem się nerwowo po norze, a mój wzrok padł na leżące obok legowisko. W mojej głowie zrodził się plan. Złapałem delikatnie lisicę i położyłem ją na posłaniu; w końcu tak jest w większości książek.
- Poczekaj na mnie chwilę! - powiedziałem starając się zachować ton wskazujący na opanowanie sytuacji, lecz oczywiście tak nie było. Wybiegłem błyskawicznie z nory i skierowałem się w stronę gabinetu znajomego lekarza.
- Znachorze! - krzyknąłem bezceremonialnie kiedy byłem już obok, nie musiałem długo czekać,
po chwili lis spokojnie wyszedł z nory.
- Czemu się drzesz? - zapytał.
- Silette zasłabła... - powiedziałem szybko, Znachorowi nie trzeba było mówić nic więcej - już po krótkiej chwili biegł w stronę mojego mieszkania z jakąś torbą w pysku.
Po krótkim, wręcz nieuchwytnym czasie byliśmy w norze. Pokazałem medykowi miejsce w którym leżała moja małżonka i zniecierpliwiony wyczekiwałem werdyktu.
Sil?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.