czwartek, 25 maja 2017

Od Lori C.D opowiadania Brooke'a

Ile ich jeszcze będzie? Co chwila igram ze śmiercią, jak z ogniem, a co jeśli tym razem się nie uda mi przeżyć?
Wzdrygnęłam się lekko, próbując odgonić te myśli, ale niestety one krążyły po mojej głowie jak jakieś natrętne muchy... albo komary. Po chwili odeszłam od świata refleksji, filozofii i przesłań,
by wracając do rzeczywistości móc sprostać kolejnemu wyzwaniu ścieżki śmierci.
Pomieszczenie było wyjątkowo dziwne ( w sumie to wszystko tu jest niecodzienne, ale już się nie wtrącam): był to dosyć długi i szeroki korytarz, którego podłoga składała się z płytek o kolorach i ułożeniu podobnym do szachownicy ( stare dobre czasy z rodziną się przypominają...), lecz to nie były same czarno-białe barwy, nie, na płytkach znajdowały się jakieś ludzkie cyfry...
Podeszłam w stronę kafelków, próbując przypomnieć sobie ich znaczenie.
 - To jest... pięć? - wskazałam łapą w stronę najbliższej płytki.
 - Nie, to jest jeden... - Brooke westchnął cicho, a ja zawstydziłam się zdając sobie sprawę
z mojej pomyłki, zdałam sobie sprawę, że pewnie jestem kulą u łapy - przecież to samiec pierwszy się wspiął w pierwszym pomieszczeniu, on rozwiązał zagadkę oraz lepiej ode mnie umiał liczyć.
Już miałam zamiar zapytać się lisa czy zauważył gdzieś jakąś wskazówkę, ale w momencie
w którym nabierałam powietrza przerwał nam ten sztuczny znany nam już głos.
 - Etap trzeci, zły krok oznacza zgubę. - jakbym nie wiedziała! Tutaj wszędzie jest możliwość
prostej zguby!
 - Zastanawiam się co by się stało gdybym nacisnęła płytkę z jedynką... - rzuciłam swoje spojrzenie na najbliższy kafelek.
 - Wiesz... Nie jestem pewny czy to jest dobry pomysł, ale czy mamy jakiś inny? - rzekł lis, ale po chwili dodał. - Chociaż tak sobie po prostu wejść też nie jest najlepiej...
 - Co proponujesz? - moja łapa zawisła dosłownie centymetr nad płytką.
 - Tutaj musi być jakiś system, przecież to nie możemy zdać się jedynie na niepewne szczęście...
 - Nie za bardzo mi idzie jeśli chodzi o matematykę... - powiedziałam cicho, wiedząc, że i tym razem nie można na mnie liczyć. Zwiesiłam głowę, w poczuciu swojej beznadziejności. Niby zdawałam sobie sprawę z tego, że jestem beztalenciem, ale tym razem to poczucie prawie zupełnie
mnie przygniotło. Ledwo co powstrzymałam się przed uronieniem łezki, wiedziałam, że nie powinnam się poddawać, ale... chyba już wywiesiłam białą flagę.
 - Stało się coś? - zapytał się Brooke, chyba jeszcze nie zobaczył mojego smutku, w sumie lepiej by było gdyby go nie dojrzał...

Brooke? ♥♥♥♥♥♥♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.