wtorek, 14 marca 2017

Od Lizzie

Tego dnia mieliśmy praktyki! Na początku było przetrwanie, czyli zgodnie z obietnicą naszym zadaniem było wykopać norę dla siebie. Cóż, byłam trochę zestresowana, ale ostatecznie wybrałam się do szkoły z uśmiechem na pyszczku.
***
- Witajcie! - Pan R. przywitał nas serdecznie, po czym szybko rzucił na nas wzrokiem. - Bjorn, Lizzie, Morgenstern i Sami, tak? 
- Tak. - odpowiedzieliśmy chórem. Cieszyłam się, że nauczyciele tak szybko zapamiętali nasze imiona. To było nawet miłe.
- Jak już ostatnio mówiłem, dzisiaj mamy zaliczenie z nor. - Uśmiechnął się ciepło. - Nie bójcie się, to naprawdę nic strasznego. Będziecie kopać w jednym czasie, żebyśmy się wyrobili w trakcie jednej lekcji. Na wykopanie jednej nory jest przeznaczone czterdzieści pięć minut, powinniście się wyrobić, to całkiem sporo. Kiedy ktoś skończy swoją norę, proszę aby mnie zawołał. Wtedy ją ocenię, poprawię, powiem co i jak. Oczywiście może się też zdarzyć, że wasza nora nie będzie wymagała większych poprawek. 
- A co wtedy? - wtrąciła się Sami.
- Wtedy będę zadowolony, że wynieśliście coś z lekcji. - odpowiedział. - No dobrze, przejdziemy się kilka metrów za Norowisko, żeby nie brudzić tutaj. Wszyscy zrozumieli?
- Tak! - Znowu odpowiedzieliśmy chórem. W sumie nie ma jak inaczej odpowiadać, kiedy pytanie skierowane jest do całej grupy, a nie tylko do jednej osoby.
Po przejściu tych kilku metrów, znaleźliśmy się na tyłach Norowiska, przy niewysokiej skarpie. Pan R. kazał nam się ustawić w szeregu, żebyśmy mieli równe szanse co do wyboru miejsca.
- 3... 2... 1... - zaczął odliczanie. - START!
Wszyscy rozbiegliśmy się w różnych kierunkach, ja akurat dopadłam do ziemi przy Norowisku, kilkadziesiąt centymetrów od skarpy. Najpierw w głowie zapanował stres i przez chwilę nie pamiętałam nic a nic. W końcu jednak udało mi się poukładać myśli. Podłoże? Jest. Teraz wystarczyło wkopać się tak, aby utworzyć skośny tunel na mniej więcej moją długość. Zaczęłam od rozkopywania ziemi, a gdy teren się stopniowo obniżał, zaczynałam kopać przed siebie. W końcu, kiedy mój ogonek już zniknął z pola widzenia, zaczęłam kopać jedynie w poziomie. Kopałam tak długo, aż mogłam bezproblemowo wstać, wyciągnąć przed siebie łapy oraz ogon. Uznałam, że moja nora jest już skończona, więc zawołałam Pana R.
- Bardzo ładnie, Lizzie. - pochwalił mnie. - Nie widzę tu większych błędów, chociaż mogłaby być trochę mniejsza.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.