- Bardzo chętnie! - odparłam z entuzjazmem.
Szczerze mówiąc, naprawdę się cieszyłam. W końcu to szansa, że będę w końcu w czymś dobra, a z dodatkowymi lekcjami myślistwa na pewno to osiągnę. Popatrzyłam z zainteresowaniem na Panią Lori. Co będziemy robić? To samo, co na lekcjach? A może więcej? To bardzo dobra perspektywa..
- To dobrze. - Lisica się uśmiechnęła. - Wiesz, mogę ci zrobić tak zwaną lekcję pokazową.
- Lekcję pokazową? - zdziwiłam się. Jeszcze nigdy nie słyszałam tego określenia...
- Tak, lekcję pokazową. - odpowiedziała spokojnie.
Była zadziwiająco cierpliwa w stosunku do mnie. Jeju, to takie... niespotykane. Wydawało mi się, że mogła odpowiadać na moje pytania bez przerwy. Cóż, wolałam jednak tego nie sprawdzać, ponieważ jej anielska cierpliwość w końcu mogłaby się skończyć. O ile to oczywiście możliwe. Tego też raczej nie sprawdzę.
- A na czym ona by polegała? - dociekałam coraz bardziej. No co? Chciałam wiedzieć, na co się piszę. Może i byłam trochę zbyt gadatliwa, ale... cóż. Tylko troszeczkę. No i nadużywam słowa "cóż", ale to mam chyba po mamie. Ona ma tak samo.
- Hmm... - zamyśliła się, jakby szukając odpowiednich słów.
Lori?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.