piątek, 31 marca 2017

Od Ace C.D. opowiadania Chalize

Zamknąłem kratę i zniknąłem pod ziemią. Razem z Chazlie wpadliśmy do wody i wyczułem pod moimi łapami łańcuch. 
- A co jeśli utoniemy? - spanikowała ruda zachłystując się wodą. 
- Daj spokój. Jestem synem Morpheusa. Nie mogę utonąć. Moja żona też nie. - prychnąłęm. 
Zaniepokoiły mnie dźwięki z góry, więc chwyciłem lisicę w pół i położyłem łapę na pysku. 
- Cholera, zwiali. - warknął starszy ils. 
- I co teraz? - westchnął niepewnie młodszy. 
- Teraz musimy ich złapać. Pobiegniemy na koniec tunelu, a kiedy już się tam znajdą, będziemy przed nimi i ich zabijemy. 
- Ale co z Panią? Chciała ich żywych.. - młodszy cały czas był spięty, a ich rozmowa zaniepokoiła również mnie. 
Jaka Pani? Chcą nas złapać na końcu tunelu, to znaczy, że znów jesteśmy w pułapce. Nie wydostaniemy się pierwsi. Oni już będą tam na nas czekać... 
- No to obezwładnimy i zabierzemy spowrotem tutaj. Chodź, weź paralizatory i biegniemy do spichlerzowego jaru. - rozkazał większy lis, a kroki w stronę wyjścia coraz bardziej cichły. 
- Wracamy, mała. - uciąłem ciągnąc ją w górę. 
- CO? Zwariowałeś, prawda? - zaśmiała się nerwowo. 
- Nie, Chazlie. Jestem w stu procentach poważny. Wyjdziemy tamtym wejściem. Nie jest przez nikogo obstawiane. 
- Obyś miał rację.. 
- Uwierz mi, mam. - przytaknąłem pewnie wciągając ją spowrotem do otwartej klatki. 
Chazlie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.