- W porządku. Dziękujemy. - odezwałem się do bożka.
Szczerze mówiąc... byłem troszkę zawiedziony. No dobra, nie troszkę. Byłem nawet mocno zawiedziony. Według legendy, tu miało czekać szczęście... Przynajmniej moja łapa wyzdrowiała. Czy to było szczęściem? Pewnie gdyby się nie zagoiła, wdałoby się zakażenie czy inne cholerstwo, które doprowadziłoby do mojej śmierci. Ale... czy jestem przywiązany do życia, czy stanowi ono dla mnie tak dużą wartość? Nie.
Kiedy byłem młodszy, często przed snem rozmyślałem, jak to by było, gdyby mnie nie było. Czy po tym świecie chodziłby inny R.? A może nic by się nie zmieniło? Czy gdybym się nigdy nie urodził, historia mojej rodziny potoczyłaby się jakoś inaczej? Może byłoby im lepiej... Koniec. Nie jestem żadnym przemądrzałym filozofem, któremu się nudzi. Co mnie naszło...?
- Chociaż... - Z zamyślenia wyrwał mnie głos lisa. - Mogę spełnić teraz to, czego najbardziej chcecie. Idźcie spać.
Spać? Po co? Przecież jestem pełny energii... Zanim jednak zdążyłem zaprotestować na głos, poczułem zmęczenie tak silne, że ledwo co mogłem ustać na łapach. Zanim zamknąłem oczy, zobaczyłem, że Alegoria już śpi.
***
Uhh... Byłem trochę zamulony? Gdzie jestem? Zapachy niby znajome... Zamrugałem, żeby pozbyć się resztek snu z mojego umysłu. Nora. Tak, to była dość spora nora. Sądząc po zapachu, byliśmy w Norowisku.
Alegoria? Wreszcie w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.