-Opowiedzieć ciekawą historię? Hm, chyba znam tylko jedną.
Cana podniosła wzrok, przekładając łapę na łapę. Jej puszysta sierść jeszcze trochę ociekała wodą.
-Jaką? Chętnie posłucham.-lisica promiennie się uśmiechnęła.
-Kiedyś mama opowiadała mi taką starą legendę. Nie do końca ją pamiętam, to było tak dawno...-zakłopotana próbowałam sobie przypomnieć całą historię.
Cana patrzyła na mnie czekając na opowieść. Po chwili wszystko stało się jasne.
-Gdy byłam jeszcze szczenięciem rodzice często opowiadali nam różne bajki, ale ta historia podobno wydarzyła się naprawdę. Kiedyś nasze rodzinne tereny, zamieszkiwała inna sfora lisów. Z niej pochodzi mój ojciec. Jako młodziak poznał samca imieniem Jack. Był to chudy, wysoki lis, o ciemnorudej sierści. Inni członkowie stada często go przezywali i wyśmiewali. Nie miał zbyt wielu przyjaciół, bowiem wyróżniał się z tłumu. Twierdził że widzi to czego pozostali nie są godni. Podobno wielokrotnie przyłapywano go na rozmawianiu z samym sobą...
-To co on właściwie widział?-wtrąciła zainteresowana Cana.
-Duchy...
-Duchy?!
-Tak...-odparłam-Prawdopodobnie potrafił się z nimi w jakiś sposób porozumiewać.
-A czy to jest w ogóle możliwe?
-Nie wiem, ale wierzę w to co mówił mój ojciec. W końcu by mnie nie okłamał... Ale wróćmy do tematu Jack...
Lisica zerknąwszy na mnie, położyła głowę na glebie.
-Tak więc jeden z lisów, o imieniu Rawen, zauważył jak Jack rozmawia sam ze sobą. Postanowił więc dokładnie zbadać to jakże nietypowe zachowanie. Zawołał "Co Ty robisz?! Na jakim świecie żyjesz? Chcesz żeby ktoś Cię zobaczył i uznał za szaleńca?!". Jack jednak nie reagował na uwagi krewniaka. Gdy Rawen po raz kolejny zadał mu pytanie z kim rozmawia, lis postanowił powiedzieć mu prawdę. Ale kto by go słuchał? Niezwykły dar? Magiczna moc? Brzmiało jak bajka. Rzecz jasna Rawen nie uwierzył...
-I co było dalej?
-Cóż, Rawen nie należał do wyrozumiałych. Bezlitośnie ośmieszył Maxa przed całą sforą. Wkrótce potem Jack opuścił stado, pełen wstydu. Zapewne żałował że wyjawił wszystkim gorzką prawdę...-westchnęłam-Kilka tygodni później, wcześnie rano Rawen zauważył jego sylwetkę w oddali. Pobiegł więc by zobaczyć czego lis jeszcze tu szuka. Gdy dotarł na miejsce w pobliżu nie było żywej duszy. Nerwowo rozejrzał się w okół. Jak to możliwe? Przecież Jack przed chwilą tu był! Nie mógł rozpłynąć się w powietrzu... Rawen miał mętlik w głowie. Niespodziewanie za swoimi plecami usłyszał głos. Brzmiał on bardzo znajomo. Odwróciwszy głowę ujrzał pysk Jack'a. Wszystko dookoła było spowite gęstą, białą mgłą. Po chwili się otrząsnął i spytał się Maxa co tu robi. Lis nie odezwał się słowem. Zamiast tego popatrzył smutnym wzrokiem na coś leżącego na trawie, kilka metrów dalej. Rawen podszedł bliżej, by przyjrzeć się znalezisku. Po chwili lis stanął jak wryty. Serce zaczęło mu bić bardzo szybko. Co zobaczył? Ciało. Tak, ciało. Jego oczom ukazał się obraz martwego... Jack'a. Zaraz zaraz, przecież Jack stał obok niego. Teraz, w tym momencie! Rawen przerażony popatrzył na lisa. Już wiedział. Jack nie żył. Po chwili zjawa znikła i nigdy więcej nikt jej nie zobaczył. To koniec historii.
Cana popatrzyła na mnie z niedowierzaniem.
Cana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.