Usłyszałyśmy kolejny grzmot. Z oddali przesuwały się ciemne, deszczowe chmury.
-Chyba będzie padać...-stwierdziła z lekkim zaniepokojeniem Cana.
Moja towarzyszka się nie myliła. Już po chwili na Nasze zaczęły opadać krople deszczu
-Co robimy?-spytała lisica.
-Hm, w sumie to chyba powinnyśmy wracać do norowiska... Ale mam lepszy pomysł!-posłałam Canie sprytny uśmieszek.
-Poczekaj! Dokąd biegniesz?-koleżanka ruszyła szybkim krokiem za mną.
-Mam fajny pomysł, chodź!
Pomknęłyśmy przez las. Wiatr był coraz silniejszy, ale starałam się nie zwracać na to zbytnio uwagi.
***
To tutaj...-stwierdziłam nieco zdyszana.
Znalazłyśmy się na terenie opuszczonej wioski.
-Co to za miejsce...-Cana wyglądała na trochę spłoszoną.
-Kiedyś mieszkali tu ludzie, ale spokojnie. Odeszli stąd dawano temu...-uspokoiwszy towarzyszkę, rozejrzałam się strzygąc rudymi uszami.
-Widzisz ten duży głaz kilka metrów dalej?
-Tak...-odparła cicho lisica.
-Chcę Ci coś pokazać, uwierz mi że warto...-zaproponowałam wdrapując się na skałę.
Po chwili namysłu Cana weszła za mną. Z głazu idealnie obserwowało się pioruny uderzające w powierzchnię ziemi. Bardzo chciałam żeby lisica to zobaczyła. Dosłownie kilka sekund później Naszym oczom ukazała się wielka iskra w oddali.
-O rany!-koleżanka z trudem złapała oddech.
Jej początkowa reakcja była do złudzenia podobna do mojej. Choć widziałam już takowe zjawisko wielokrotnie, błyskawice uderzające w glebę, nadal budziły we mnie zachwyt.
Cana?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.