wtorek, 14 marca 2017

Od Lizzie do Ace

Z zainteresowaniem przyglądałam się, jak tata siedzi przy biurku i studiuje jakieś mapy oraz książki. Nie chciałam mu przeszkadzać, ale też strasznie chciałam się dowiedzieć, co robi. Może szykuje się do przejęcia nowych terenów? Albo szuka skarbu? Ja też chcę!
- Tato...? - zaczęłam, wskakując na krzesło, a raczej fotel, tuż obok niego. - Co robisz?
- Nic takiego, Lizzie. - Uśmiechnął się i odgarnął stertę papierów z mojego miejsca. - A czemu pytasz?
Oh... czyli jednak nie szukał zaginionego skarbu, ani nie powiększał sfory o nowe tereny. Chwyciłam pierwszą lepszą mapę z brzegu, po czym rozłożyłam ją przed sobą.
***
- Te niebieskie linie, to rzeki. - zaczął mi wyjaśniać. - Te grubsze, czarne oznaczają granice danego terenu, na przykład... widzisz ten pagórek?
- Widzę. - odpowiedziałam, po czym przyjrzałam się miejscu wskazanemu przez tatę. To był zwykły kawałek papieru, a ułożenie tych linii wyglądało jak taki trochę krzywy kwadrat. Po środku tego krzywego kwadratu było coś, co miało przedstawiać wzniesienie.
- No, to jest kurhan. - odpowiedział na moje "widzę", po czym zaczął przesuwać po liniach. - To są granice tego, co nazywamy kurhanem. Każde miejsce ma swoje granice.
- A po co? - zapytałam. - Przecież i tak należy do naszej sfory.
- Tak... - mruknął. - Ale wiesz, to się bardzo często przydaje. Kiedy sprzedajemy lub odbijamy jakieś tereny, musimy mieć całą ich powierzchnię ustaloną.
Dziwne. Przecież nasza sfora jest tak dobra, na tyle ile jej jest.
- Tato... - zamruczałam. - Nauczysz mnie czytać?

Ace?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.