-Bjorn, Bjorn... Obudź się!-poczułem na sobie duży ciężar.
Otworzywszy oczy zobaczyłem Morgenstern stojącą nade mną.
-O co chodzi?-Wymamrotałem zaspany.
-Słuchaj, byłam na dworze i znalazłam coś niesamowitego! Musisz to zobaczyć. Proszę, to bardzo ważne!-lisiczka obrzuciła mnie natłokiem słów.
Tak naprawdę niewiele z nich zrozumiałem bo byłem bardzo śpiący.
Siostra pobiegła w kierunku wyjścia-Na co czekasz? Chodź!
-Jak to, teraz?
Morgenstern spojrzała na mnie z politowaniem. Pojąłem aluzję.
-Dobra, dobra już wstaję...-mruknąłem przeciągając się.
-Kojarzysz takie miejsce jak kurhan?-spytała lisiczka gdy biegliśmy przez las.
-No, tak...-odparłem niepewnie.
Szczerze powiedziawszy wiedziałem gdzie to jest, ale trochę się bałem tam chodzić. Niektóre szczenięta z naszego stada mówiły mi, że to miejsce jest nawiedzone. Podobno dawno temu został tam zabity przez ludzi pewien lis bez łapy. Jeżeli to prawda to wolałbym trzymać się od kurhanu z daleka, ale Morgenstern zdawała się nie odczuwać strachu przed pójściem tam.
-O tym Ci mówiłam...-wyszeptała lisiczka chowając się w trawie.
Otworzyłem szeroko oczy nie dowierzając. Niedaleko od nas, na polanie stał wielki, dobrze zbudowany żubr!
-Jej! To niesamowite!-wykrzyknąłem z wrażenia.
-Cicho, bo nas usłyszy...-rozzłościła się siostra i zdzieliła mnie łapą po głowie.
-Przepraszam. Nie pomyślałem...-mruknąłem.
-Wiem, zauważyłam...-lisiczka pokręciła głową.
-Chodźmy do domu...-wyszeptałem powoli się wycofując.
Po chwili wróciliśmy do norowiska. Rita czekała już ze śniadaniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.