niedziela, 12 marca 2017

Od Rity

Wyszłam z nory na polowanie. Szczenięta zostały w domu. Tym razem nawet one, które zazwyczaj są żądne nowych przygód; nie miały ochoty opuszczać jamki. Szczerze powiedziawszy, ani trochę im się nie dziwię. Sama niechętnie szłam na polowanie. Dni takie jak ten najchętniej bym przespała. Na zewnątrz było zimno, mokro i przenikliwie. Nic przyjemnego. Faktem jest iż zwykle taplanie się w kałużach sprawiało mi wiele radości, ale nie tym razem. Może gdybym miała do takowego zajęcia kompana to bym się skusiła? Rozejrzałam się wokół. Niestety wszystkie lisy schowały się w norach.
-Eh, no nic... Trzeba upolować obiad jak najszybciej i wracać.-pomyślałam kierując się w stronę kurhanu.
Od pewnego czasu widuję tam często niewielkie stada dzikich zająców. Zapewne to ich nowe miejsce zamieszkania. Przebiegłam po wilgotnym podłożu.
-Brrr...-otrzepałam się.
Miałam całą przemoczoną sierść. Błoto powoli spływało z moich czarno-brązowych łap. Kilka minut później dotarłam do kurhanu. Starałam się wywęszyć potencjalną ofiarę. Po chwili usłyszałam cichy szelest w trawie. Dostrzegłszy zająca powoli podeszłam bliżej. Szarak zajadał wilgotne liście mniszka lekarskiego i wyglądało na to, że pochłonięty spożywaniem posiłku, mnie nie zauważył. Przygotowałam się do ataku i... Skoczyłam!
Zwierzę rzuciło się do ucieczki. Ja jednak tak łatwo nie odpuszczałam. Mknęłam przez polanę. Wiedziałam że nie mogę dać za wygraną. Już prawie udało mi się go złapać gdy nagle poślizgnęłam się na błotnistym podłożu. Nim zdążyłam stanąć na nogi po zającu nie było śladu. Co za pech! Zaiste, była sytuacja dość niezręczna. Tak się dać wykiwać zwierzynie! Niepocieszona podniosłam się po czym powędrowałam w kierunku norowiska. Poczułam ciepły, wiosenny wiatr na swojej mokrej sierści. Chmury odsunęły się robiąc na niebie miejsce słońcu.
-Przynajmniej się rozpogodziło...-pomyślałam.
Ku memu zaskoczeniu Bjorn i Morgenstern już nie spali.
-Cześć mamo!-lisiczka uśmiechnęła się promiennie.
-Zobacz co upolowaliśmy!-pochwalił się Bjorn podsuwając mi sporego zająca.
Otworzyłam szeroko pysk ze zdziwienia. Chciałam coś powiedzieć, ale na moment odebrało mi mowę.
-Brawo...-odparłam-Gdzie go złapaliście?
-Był na polanie w pobliżu norowiska mamo...-stwierdziły szczenięta.
Muszę przyznać ze maluchy bardzo, ale to bardzo mnie zaskoczyły. Nie przypuszczałam że potrafią same polować. Zdobywanie pokarmu to cenna umiejętność. Byłam z nich dumna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.