- Spać mi się chce. - poskarżyłem się. Przed wejściem na łąkę byłem jeszcze pełen sił...
- Mi też. - Lisica zmarszczyła brwi. - To pewnie jakaś pułapka. Możliwe, że jeśli zaśniemy już nigdy się nie wybudzimy...
- Masz rację. - przytaknąłem. - Chodźmy.
Wolnym krokiem udaliśmy się przez łąkę, na północ. Co prawda wolałem chodzenie po mchu, ale chodzenie po zielonej, soczystej trawie również było przyjemne.
Cóż... szczerze mówiąc, byłem bardzo ciekawy co zastanę w tamtej świątyni. Sam nie wiedziałem, czego pragnę. Kiedy pocałowałem Alegorię, miałem nadzieję na to cudowne uczucie, o którym mówią inne lisy. Jednak... nic takiego nie poczułem. To było puste, nijakie, pozbawione wyrazu. Nie będę do tego wracał.
W końcu wyszliśmy z łąki! Jak się okazało, następnym etapem naszej podróży była tundra. Było tu naprawdę ładnie - rośliny, mchy, porosty. W końcu poczułem jednak prawdziwe znużenie. Po minie Alegorii zrozumiałem, że ona czuje to samo.
- Prześpijmy się tu. - zaproponowałem, po czym sam ułożyłem się na miękkim mchu.
- A co, jeśli to kolejna pułapka? - mruknęła, ale położyła się obok.
- Nie sądzę. - stwierdziłem. - Dobranoc.
- Dobranoc. - odparła.
Alegoria jednak nie zasnęła, rozmyślała. Podobnie jak ja.
Alegoria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.