niedziela, 5 marca 2017

Od Lizzie - Sweet dreams are made of this...

Jedyne co widzę przed moimi oczami to pulsująca ciemność. Do moich uszu dobiega ogrom najróżniejszych odgłosów - delikatnego, melodyjnego śpiewu, szumu morza czy świergotanie ptaków. Czasem słyszę również czyjeś ciche rozmowy, śmiech i czułe słowa skierowane do... mnie? tak mi się wydaje. Śnię...? Tak, chyba tak to się nazywa.
Lis przymknął oczy, a kąciki jego ust uniosły się ku górze. Hinkon dobrze wiedziała, czym grozi patrzenie w oblicze władcy. 
- Więc...? - mruknął, przeciągając się na kamiennym tronie. - Jakieś inne wieści?
Hinkon cieszyła się z jego obecności, jednakże czuła do niego respekt. W końcu to on uratował ją przed kilkoma laty przed śmiercią. Teraz mogła mieszkać w jego domu. Była swoistą formą nałożnicy.
- Nie. - odparła cicho, nadal wbijając wzrok w podłogę. - ...panie.
Rudzielec roześmiał się. 
- Wiesz, o co, a raczej o kogo mi chodzi. - Ton lisa nagle spoważniał.
Widząca. No tak...
- Urodziła się. - posłusznie odpowiedziała.
- A jej imię to...? - zamruczał władca. 
- Lizzie. - Echo Hinkon odbiło się ścianami kamiennego fortu. - Elizabeth. Przyszła na świat jako córka alf.

<kont. samodzielna>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.