-Wcale mnie nie zanudzają. - stanowczo zaprzeczyłam. - Podziwiam cię i widzę, że nie poddasz się bez walki. Wrócisz po brata, może ci nawet pomogę . - powiedziałam, choć trochę bez przemyślenia. Nie znałam lisicy, ale już od początku wzbudzała moją sympatię i ani trochę nie wydała mi się podejrzana. Wiedziałam, że muszę ją lepiej poznać, ale pierwsze wrażenie było bardzo dobre. Niby pozory mylą, ale może byłabym w stanie jej zaufać. Wszystko pokaże czas, zawsze tkwiłam w takim przekonaniu i zazwyczaj się nie myliłam. Zresztą, byłam wojownikiem. Moim obowiązkiem była walka o członków stada. Niby brat Rity nie był nim, lecz skoro łączyła go taka więź z nią to również stanowił ważną część, może był przyszłym osobnikiem w sforze?
-Naprawdę? - spytała, chyba nie dowierzała.
-No, tak. - przytaknęłam z uśmiechem, przybliżając się do świecących promieni słonia, dzięki którym odczuwałam na swojej skórze bardzo przyjemne ciepło.
-Później może do tego wrócimy, dobrze? - spytała lisica, na co ja zgodnie kiwnęłam głową. - W każdym razie, opowiadaj mi teraz swoją historię! - dodała promiennie się uśmiechając.
-No dobrze. - westchnęłam. - Nie znałam swoich rodziców. Wiem, że moi rodzice pochodzili z dwóch zupełnie innych rywalizujących ze sobą stad. Moja matka była córką przywódcy, należała do stada lisów polarnych i sama była jednym z nich. Jej ojciec był bardzo stanowczy i konsekwentny, wydał ją za mąż za ponurego lisa. Bardzo broniła się przed zawarciem tego małżeństwa, ale do ślubu doszło. Cierpiała bardzo. Wymykała się w głąb lasu, te wędrówki były dla niej jedyną przyjemnością. Tam też poznała tajemniczego podróżnika, jakże uroczego lisa. Doszło do romansu, moja matka zaszła w ciążę. Wmówiła swemu małżonkowi, że spodziewają się potomkami. Urodziły się dwa małe lisy, ja wraz z moją siostrą. Zupełnie różniłam się od całego stada, byłam szara. W rodzinie mojej matki i jej niechcianego męża nie było nikogo takiego. Wtem pojawił się mój ojciec, przedstawiciel lisa srebrnego. Wszystko wyszło na jaw. Moja siostrzyczka została zamordowana, ojciec również. Matka została brutalnie pobita przez niechcianego małżonka. Uciekała, zaniosła mnie jak najdalej od stada. Sama w wyniku obrażeń zmarła. Ja miałam wiele szczęścia, odnalazła mnie stara i mądra lisica, dawna wojowniczka i medyczka. Nauczyła wszystkiego, co potrafiła. Gdy zmarła godnie ją pożegnałam i odeszłam, aż trafiłam tutaj. Wiele jej zawdzięczam. I tyle. - zakończyłam moją historię, z uśmiechem spoglądając na Ritę, choć w głębi wciąż dręczyła mnie tęsknota do rodziców, których praktycznie nie pamiętam. Moją historię opowiedziała mi właśnie ta lisica, która niegdyś była na tyle litościwa i zgodziła się mną zaopiekować. Zawsze żałowałam, że nie mogłam ich poznać, ale nieważne. Moja nowa koleżanka patrzyła się na mnie z lekkim osłupieniem, najwyraźniej próbowała zebrać jakieś taktowne słowa.
Rita?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.