Powoli podreptałam do kuchni.
- Ace! - zawołałam. - Chcesz coś do picia?
- Możesz dać! - odpowiedział. - Obojętnie co!
Hmm... która szafka?
Oparłam się o framugę i omiotłam pomieszczenie wzrokiem. Było tu troszkę ciemnawo.
Pośrodku pomieszczenia stał stolik i przy nim cztery krzesła. Ciekawa jestem, po jakiego kija mu tyle krzeseł. Ostrożnie chwyciłam jedno z nich i podstawiłam pod wiszące szafki.
- Która to była szafka... - mruknęłam do siebie i uchyliłam jedną z nich.
Stały w niej najróżniejsze flakoniki i inne cuda na kiju. Wzięłam jedną z nich i odkorkowałam.
Płyn w środku był czerwonaworóżowy i miał wręcz oszałamiający zapach. Pech chciał, aby w tym momencie akurat krzesło się odsunęło, a ja razem z flakonikiem wylądowałam na ziemi.
- Chalize? - Ace stanął w drzwiach i jęknął. - Bogowie... To to...?
Spojrzał na kałużę.
Ace?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.