- JEZUS MARIA! - krzyknąłem.
Było to całkowicie nieuzasadnione, bo przecież wierzę w wielu bogów. Sun, Moon, , Shu... Z resztą mało ważne.
Lisica spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem.
- Teraz już dobrze? - mój głos przybrał zaniepokojony, ale jednocześnie bardzo kojący ton.
Przytuliłem ją do swojego kołnierza.
- Już nikt Cię nie skrzywdzi. Już dobrze. - zacząłem ją lekko kołysać. - Jestem przy Tobie, mała... Ja i nikt więcej. - łapą zacząłem głaskać jej bok.
- Chodź. - szepnąłem zabierając ją do mojej nory. Tam położyłem ją na ciepłej słomie i sam zostałem obok niej.
- Już nic. Nikt Cię nie skrzywdzi. Ja Cię obronię. - powtarzałem cały czas. Raz po raz zatrzęsła się od płaczu.
Przecież go widziałem... Wtedy pewnie było już po fakcie dokonanym.. Nie powstrzymałem go.. Gdybym tylko wiedział, ten gnojek już żarłby piach.
Chalize? dramat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.