poniedziałek, 19 grudnia 2016

Od Ace C.D. opowiadania Chalize

Westchnąłem ciężko. Doprowadziłem wzrokiem Chalize do drzwi.  Chciałbym za nią pójść, ale tego nie zrobiłem.
Jezusie Nazarejski, co ja mam zrobić..
Wszyscy śmiali się w najlepsze. W pewnym momencie usłyszałem krzyk.
- Hej, cisza! - Rozkazałem.
Ściszyli głosy, ale nie zrozumieli. Zaczekałem na następny odgłos. Wiedziałem, że ktoś mnie woła...
- Zamknijcie się jasne?! - Krzyknąłem.
Nie rozumieli... Nie słyszeli..
- Ace!?- znałem już ten przerywany pisk.
Wybiegłem z legowiska.
- Gdzie ty do cholerny jesteś?! - warknąłem nasłuchując. Głos nie odezwał się już więcej.
Myśl, Fulco, myśl! Gdzie udała się Chalize z butelkami... Eureka!
Pognałem nad rzekę. Docierając na miejsce niczego nie zauważyłem. Na brzegu stały tylko dwa szklane pojemniki.
- o, nie... - Jęknąłem patrząc na płynącą wodę. Ruszyłem wzdłuż jej brzegu. W pewnym momencie zauważyłem mokre, rude futro niesione przez wodę. Wskoczyłem do rzeki podpływając do lisicy i unosząc jej pysk ponad taflę. Była nieprzytomna.
Jakimś cudem zahaczyłem o drewno i wyszedłem z nią na grzbiecie na suchy ląd.
Jak to było... Dwa wdechy i uciśnienia..
- Sorry.- wzruszyłem lekko ramionami. - Muszę to zrobić jeszcze raz..
Wykonałem dwa wdechy ratownicze i zacząłem uciśnienia.
- Dzięki Bogu..- wyszczerzyłem kły na widok kaszlącej lisicy.

Chalize? ;v

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.