Spojrzałam zdezorientowana na lisy siedzące w norze Fulco.
- Dzień dobry. - przywitałam się. - Ace.
- Ja. - Lis rzucił mi krótkie, beznamiętne spojrzenie.
- Masz może pożyczyć jakieś puste butelki? - zapytałam, doprowadzając się do porządku.
- Może mam, może nie. - odparł. - Sprawdź w kuchni. Tylko niczego nie rozlej.
Podreptałam do kuchni i zaczęłam przeglądać szafki w poszukiwaniu butelek. Potrzebowałam ich do własnej spiżarni, jako pojemniki na wodę. W końcu w jednej z szafek znalazłam całkiem spory składzik.
- Dzięki. - rzuciłam do niego wychodząc z trzema butelkami.
Nie odpowiedział.
Udałam się nad Rzekę, aby je czymś, na przykład wodą, uzupełnić. Oczywiście nadal w głowie miałam mętlik po incydencie z eliksirem. Jak go tylko spotkam, to mu powiem, że ma o tym nigdy, przenigdy nie wspominać. Sama nie chciałam o tym pamiętać.
Ace? Nie masz wyboru ;p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.