Rozległo się pukanie do drzwi.
- Tak? - odezwałem się.
- Tutaj Znachor. Mam te eliksiry, o które prosiłeś..
- A tak. Zaczekaj. Już idę. - wstałem kierując się do wyjścia.
- Eliskir miłosny, dwa odwagi i ten stłuczony. Dodatkowo poeksperymentowałem trochę i masz tam jeszcze kilka, ale to do sprawdzenia.
- Dziękuję. - uśmiechnąłem się - Możemy iść do mojej kuchni? - zapytałem lisicy gdy już wyszedł.
- Jasne. - wzruszyła ramionami.
Udaliśmy się do kuchni gdzie rozlałem sok brzoskwiniowy.
- Zaraz przyjdę. Sprawdzę, czy mam jeszcze jakieś jedzenie. - oznajmiłem kierując kroki do spiżarni. Zabrałem stamtąd kaczkę i wróciłem do Chalize, gdzie zastałem ciekawy widok.
Ruda wlewała do mojej porcji eliksir miłosny, jaki przed chwilą przyniósł Znachor.
- O, Ace... Ja.. - zająknęła się.
Oparłem się o framugę, a na moim pysku pojawił się krzywy uśmiech.
Ona na prawdę chce tych szczeniąt.
Podszedłem do niej.
- Nie potrzebujesz tego, żeby mieć dzieci. - delikatnie przyciągłem ją do siebie całując.
- No co ty? - zmarszczyła brwi nierozumiejąc.
- Masz ostatnią szansę, panno Chalize. Nie zmarnuj jej. - mruknąłem
Chalize? :v
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.