Uniosłam brew. Co go znowu strzeliło...?
- Dobranoc, Ace. - mruknęłam i zamknęłam oczy. Nie wiedziałam czemu, ale jego towarzystwo było kojące.
Lis był jakoś dziwnie zadowolony. Zasnął z uśmiechem na pysku.
***
Wyciągnęłam przed siebie łapy i ziewnęłam. Nie jest to łatwe, gdy leży na Tobie inny lis. Mimo że usnął tylko z głową na moim karku, w nocy położył się na mnie prawie cały. No i mruczał jak kot. Ace nadal spał.
- Hej, trochę ciężki jesteś, jak się już nie śpi... - podjęłam próbę obudzenia go. - Ace?
Z jego pyska wyrwał się gardłowy pomruk. Musiał być bardzo zmęczony.
- Nic nie szkodzi. - Uśmiechnęłam się.
Chciałam się wyczołgać spod niego i przynieść coś do jedzenia. Okazało się to niezbyt możliwe, ponieważ obłapiał mnie gorzej niż jakieś sidła. No trudno, trzeba będzie to przeczekać. Muszę sprawdzić, czy znowu nie napił się jakiegoś podejrzanego eliksiru...
- No, Ace, wstajemy! - Spróbowałam się podnieść.
Udało mi się za 1595347 podejściem,ale przynajmniej się udało. Popatrzyłam z góry na lisa i lewy kącik moich ust powędrował w górę. Fulco spał jak szczeniaczek.
- Co my tu mamy... - powiedziałam do siebie, przekraczając drzwi kuchni. - Królik, bażant, zając, mniejszy gryzoń...
Dużo by wymieniać. Postanowiłam zabrać bażanta.
Kiedy wróciłam do łóżka, Ace już nie spał. Na mój widok się wyszczerzył i zerwał z łóżka, zamykając mnie w objęciach.
- Hej, spokojnie... - zaśmiałam się. - Słyszałeś już wieści?
Ace?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.