- Życzy Pani ciastka? - przewróciłem oczyma i podałem jej donuta niebieskiej polewie. - Te są najlepsze. - uśmiechnąłem się.
Zjedliśmy to co mieliśmy i jeszcze chwilę pobyliśmy w cukierni. Widocznie coś musiało się stać, bo człowiek był przygnębiony. Usiadł w odległości od nas na ziemi i oparł się o ladę sklepową.
Podszedłem do niego i ułożyłem się na jego kolanach układając w kulkę.
- No już, stary. - mruknąłem czując jego rękę na mojej głowie.
A gdzie ruda? Nasze oczy spotkały się. Patrzyła na mnie z taką.. iskierką. Nadzieją? Przeniosłem wzrok na ziemię.
Podeszła do nas i niepewnie obwąchała Georga.
Była mocno skupiona, byłaby wielka szkoda gdybym ją teraz..
- JEBUDU! - krzyknąłem patrząc jak prawie dostaje zawału.
- ACE! - zawołała ciężko oddychając.
- Co ja na to poradzę? Nie moja wina. - ziewnąłem.
- Właśnie, że twoja. - zmrużyła oczy siadając obok człowieka.
Dała się pogłaskać.
- Brawo, robisz postępy, mała.
- Kiedyś przyjdziemy tutaj z Twoją córką.
- Na litość boską, Chalize! Nie mów w kółko twoją twoją.. Ani moje, a ni twoje. Nasze. - uśmiechnąłem się.
Gdy do środka wszedł pierwszy klient, my wyszliśmy. Nie chcieliśmy robić mu zamieszania. Znów daleko od siebie nie mówiąc po drodze nic.
- Ace! - pisnęła zatrzymując się.
- Co? - zdziwiłem się patrząc na nią.
Chwyciła się za brzuch.
- Nie no, błagam.. Nie mów, że już.. - moja łapa powędrowała na głowę.
- Kopnęło. - ucieszyła się.
- CO?! - zrobiłem krok w jej stronę.
Znajdowaliśmy się na środku chodnika. Jakaś kobieta przeszła szybkim krokiem obok nas.
- Chodź, szybko! Daj łapę! - rozkazała.
Przystawiłem ją do jej brzucha.
- Nie. Nic się nie... O matko, kopnęła! - krzyknąłem szczerząc się. - I jeszcze raz! - zacząłem się cieszyć jak małe dziecko.
Chali?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.