- Znachorze?.. - zawołałem go przyglądając się czystemu już liskowi. - Czy to normalne, że jest taki jasny?
Znachor przejrzał się mu i tylko podniósł na chwilę ramiona.
- Nie jest aż tak jasny. Częściowo wdał się za Hestrą. Ciesz się, że nie całkiem, bo byłby nakrapiany.
Nie pytałem go, skąd to się, ale musiałem przyznać mu rację. Przytuliłem maleństwo do siebie i przysunąłem je do brzuszka rudej. Przyłożyłem pyszczek do brzuszka ciemniejszego Horizona. Mam dwóch synów. Będą rośli, rozwijali się, w końcu założą własne rodziny Znachor wyszedł na zewnątrz, a ja odwrocilem się w stronę Chalize i intensywnie i czule ją pocałowałem.
- Dałaś radę. Mamy dwóch pięknych chłopców. - uśmiechnąłem się z ulgą.
Przypatrzyłem się jej. Była cała mokra i zaczynała się trześć. Na jej mordę malowało się jak nigdy przedtem zmęczenie, ale nadal była piękna jak zwykle. Widziałem, że lada chwilą zaśnie. Momentalnie poczułem na sobie chłód. Podszedłem do jednej szafek i znalazłem starą suszarkę do włosów. Nieźle. Może być. Podłączyłem ja do jakiegoś dziwnego ustrojstwa dającego prąd i przesunąłem czarny guzik. Z urządzenia zaczęło cicho lecieć cieplejsze powietrze. Przylozyłem ją do zimnej sierści lisiczki cierpliwie ja susząc.
- Rudzielko?:**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.