Mazikeen? Wysiliłem swoją pamięć, już kiedyś słyszałem to dziwnie brzmiące imię...
Rzuciłem pytające spojrzenie w stronę swojego kompana, ale ten wpatrywał się w czarnego groźnie wyglądającego lisa.
- Mamy problem... - szepnął do mnie Nabirie, jednocześnie powoli cofając się.
- Oj, no rzeczywiście! - dopowiedział dorosły ukazując nam swoje pożółkłe,
wręcz pomarańczowe zęby. Samiec coraz bardziej zbliżał się w naszą stronę. Zatrząsłem się ze strachu, lis nie wyglądał na takiego który ma przyjazne zamiary.
- U...uciekamy? - zapytałem niepewnie w momencie w którym ten dziwny gość był dosłownie
o skok ode mnie.
- Dobry pomysł! - odpowiedział szybko Nabirie wbiegając w pobliskie krzaki. Nie miałem
zamiaru czekać, więc błyskawicznie podążyłem za nim. Happy end? Na razie nie...
Usłyszałem jak tuż za mną ląduje ten okropny Mazikeen... Wiedziałem, że nie mam się co mierzyć w biegu z dorosłym lisem, ale poddać się bez walki? to zdecydowanie nie w moim stylu. Już miałem zamiar odwrócić się i bez strachu spojrzeć w oczy napastnika ( pewnie to by się nie udało, ponieważ trząsłbym się jak galareta, ale w końcu chyba mogę mieć nadzieję, że kiedyś będę mężnym lisem?), lecz powstrzymał mnie głos Nabirie.
- Tutaj, na drzewo! - mój wzrok podążając za źródłem dźwięku natrafił na sylwetkę znajomego znajdującą się na pobliskiej gałęzi. Nie musiał dwa razy powtarzać - skierowałem się w tamtą stronę
wykonałem skok. Tyle, że... Mazikeen powtórzył mój ruch...
Nabirie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.