Spokojnym krokiem szliśmy do nory alf. Byliśmy już po sytym śniadaniu, teraz trzeba było załatwić formalności. Od dzisiaj również stawałem się betą! Mimo wszystko nie cieszyłbym się mniej, gdybyśmy byli normalnymi członkami - beta jest tylko wisienką na torcie.
- Myślisz, że przyjmą cię na tą rangę? - zapytała się Lori, próbując przerwać nieprzyjemną ciszę.
- Nie mam zielonego pojęcia, kochanie - odpowiedziałem bez większego namysłu - Dla mnie nie ma to dużego znaczenia, ty jesteś o stokroć ważniejsza!
Moja wybranka posłała mi jeden ze swoich przepięknych uśmiechów. Jako, że byliśmy akurat przed wejściem do jamy, która byłą legowiskiem alf zwolniła kroku i upewniła się:
- Chali, Ace, jesteście? Mam dla was sporo wieści!
- Taak? - ruda lisica natychmiastowo ukazała się w progu. Przejechała mnie zdziwionym spojrzeniem, nawet z ciutką niechęci, ale kiedy dowiedziała się, po co przyszliśmy od razu usunęła ją z siebie.
- Bo... Bo Brooke i ja zostaliśmy parą - to mówiąc Lori przysunęła się jeszcze bliżej mnie, jakby z obawy, że coś miałoby za chwilę wybuchnąć.
- Och, naprawdę? Gratulujemy! - odparła Chalize - W takim razie chodźcie na królicze udko, trzeba z pewnością omówić kilka spraw. Ace, mamy betę!
Odetchnęliśmy z ulgą, alfa wydawała się przyjąć wieść nie ze złością, lecz z radością. Skierowaliśmy się do wnętrza i klapnęliśmy na wskazanych przez gospodyni pieńkach. Wzbudziliśmy zainteresowanie także dzieci przywódców, Lizzie, najstarsza ich córka od razu przybiegła do stołu.
- Jejku, ciocia Lori ma męża? - zapytała zaintrygowana.
- Dowiesz się za chwilę. Teraz trzeba ustalić ważne rzeczy, zmykaj - pogoniła Chalize - Hmm... Oficjalnie ogłaszam was parą bet. Rozumiem, że urządzicie sobie razem norkę? Proszę, żeby nie była zbyt oddalona od naszej.
- Oczywiście, tym zajmę się ja - na moich ustach pojawił się tajemniczy uśmieszek. W końcu niespodzianek nigdy nie za dużo!
- Dobrze. Beta jest zastępcą alfy i lisem wyższej rangi od gammy, dlatego ma kilka specjalnych przywilejów, jednak jak na razie nie ma potrzeby ich wymieniać. Jako, że dowództwo stada, czyli my nie potrzebujemy na tą chwilę zastępstwa czy pomocy, możecie iść. Coś jeszcze?
- Chcielibyśmy zapytać o jedną kwestię - moja partnerka i ja bardzo chcielibyśmy wziąć uroczysty ślub. Czy będzie to możliwe, a jeśli tak, to czy jutro to odpowiedni termin? Najzwyczajniej w świecie nie damy rady tyle czekać, cierpliwość nie pozwala.
- Zgadzam się. Jeśli zdążycie z przygotowaniami na jutro jak najbardziej! - oznajmiła. W tej chwili do pokoju wszedł Ace, widząc mnie od razu powinszował:
- Gratuluję! Ale chyba coś mnie ominęło?
- Dokładniej wszystko. Ale nie ustaliliśmy żadnej ważnej decyzji, dlatego... Idź upolować coś na śniadanie - rzekła Chali. Szybko ulotniliśmy się z nory, ale kiedy byliśmy już na świeżym powietrzu Lori powiedziała z widocznym zmartwieniem na mordce:
- Niestety, ja dalej mam pracę i chyba muszę iść.
- Nie martw się, za niedługo przygotuję kolejną niespodziankę! - pocieszyłem, i chyba zadziałało. Odprowadziłem partnerkę pod miejsce pracy, hojnie pożegnałem i znowu zagłębiłem się w las. Po terenach sfory przepływała niewielka rzeczka, tworząc kilka minut drogi od legowiska alf niewielką zatoczkę. Bajeczne miejsce, ze sporą ilością kamieni do opalania i leśną, uroczą polanką koło niego. A jak brzmi stary, lisi zwyczaj: Żeby dom był naprawdę dobrym siedliskiem, musi go stworzyć własnymi łapami głowa rodziny.
***
- Myślę, że na początek może być - mruknąłem sam do siebie, stojąc przed sporym otworem. Słońce już powoli zbliżało się ku horyzontowi, a ja przez cały czas kopałem i tworzyłem. A stworzyłem całkiem przyjemną jamkę, jednopokojową, za to dużych gabarytów. Jak na razie oprócz pustki zewsząd ją wypełniającej znajdowało się tam duże łoże zrobione ze mchu, puchu i materiału na to naciągniętego, i jeszcze płaski pieniek z kolacją. Przygotowałem królika, tylko z rozmarynem, czas nie pozwolił na więcej. Dokładniej wybrałem takie miejsce, iż frontowa dziura wychodziła na niewielki skrawek zieleni, która ustępowała po kilku krokach jeziorkowi. Widok był naprawdę cudowny, ale czy Lori się spodoba? Powinna już wychodzić z pracy, dlatego szybko udałem się do siedziby dyrektora.
- O, jak cudownie, że jesteś! - krzyknęła na mój widok.
- Zamknij oczy, gwóźdź programu jeszcze czeka - szepnąłem. Poprowadziłem ją aż pod wcześniej przygotowaną norę, starając się nie wyjawić tajemnicy, a było o to łatwo, ponieważ partnerka nalegała. Gdy byliśmy na miejscu, krzyknąłem:
- Raz, dwa, trzy... Otwórz oczy! Podoba ci się?
Lori? ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.