czwartek, 29 czerwca 2017

Od Lori C.D opowiadania Brooke'a

Obudziło nas ciche kwilenie, przetarłam szybko oczy i spojrzałam się w stronę szczeniąt,
oto rozpoczął się mój nowy etap życia!
 - Brooke, trzeba będzie ustalić jakiś plan dnia... - powiedziałam do męża, który niezbyt wiedział co w obecnej chwili zrobić z młodymi. Przez chwilę zdawało mi się, że niedosłyszał mojej wypowiedzi, więc ją oczywiście powtórzyłam.
 - Dobrze, dobrze, ale czy sądzisz, że powinniśmy się zająć nimi? - tu wskazał na kwilące szczenięta.
 - Kochanie, możesz coś upolować? Ja w tym czasie zajmę się młodymi... - delikatnie trąciłam nosem jedno z młodych. Byłam wyjątkowo zmęczona po wydarzeniach ostatniej nocy, ale wiedziałam, że od tego dnia nie będę mogła już się porządnie wyspać. Cóż, takie są uroki macierzyństwa. Wiedziałam, że przede mną jest droga pełna wyrzeczeń i trudności różnej barwy - trzeba będzie w końcu zapewnić porządne wychowanie, dobrych nauczycieli, bezpieczną przyszłość... A no i jedno z młodych zostanie następcą bet... Mam nadzieję, że nie będą miały przykrości z tego powodu albo presji... Moim obowiązkiem będzie też upewnienie się czy nie będą w jakimś toksycznym towarzystwie. Mój Boże! Ile zadań mnie czeka!
Podczas gdy ja rozmyślałam, Brooke wyszedł błyskawicznie z nory mrucząc pod nosem "jakieś zaklęcie na lepsze polowanie". Posłałam pełne miłości spojrzenie w stronę otworu jamki, mój partner zdecydowanie nadaje się na ojca...
Podeszłam do szczeniąt i zaczęłam się nimi zajmować, a przez myśli przechodziły mi różne pomysły na imiona, lecz żadne nie przekonywało mnie. Chyba powinnam z tym trochę poczekać...

Brooke? Przepraszam, opko wyszło okropnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.