środa, 19 kwietnia 2017
Od Silette - pudełko nr 4
Miałam bardzo dużo snów kiedy zasnęłam.
Kiedy tylko się obudziłam poszłam na spacer.
Kiedy poszłam do pewnego lisa on jak zwykle chciał mi coś opowiadać. Był już stary i dlatego do niego chodziłam. Jeśli umrze to przestanę ale jeszcze nie.Niestety nie bo był strasznie rozgadany.
Kiedy weszłam od razu do mnie podszedł,usiadłam na krześle i od razu zaczął mi coś opowiadać.
-Pewnego razu żył pewien królik,był on chciwy i kochał złoto. Zawsze miał tyle złota ile chciał,jego poddani zawsze dawali mu to co chciał.Kpił z biednych i dl tego pewnego razu nikt mu już nic nie dał.Był na wszystkich wściekły ale wszyscy z czasem uciekli więc nie mógł nic zrobić poddanym. Pewnego dnia urodziła mu się córka. Wyglądała jak złoto bo miała prawie że złote futro. Też była chciwa po ojcu. Ale ona chciała mieć wszystko nie tylko złoto. Jej ojciec bardzo ją kochał ale złoto kochał najbardziej. Jego córka była coraz bardziej niemiła i niegrzeczna,jednak jej ojciec nic z tym nie robił bo był zajęty liczeniem,polerowaniem,przekładaniem i oglądaniem swego złota. Jej córka posuwała się coraz bardziej i bardziej. W końcu doszło do kradzieży i zniknięcia dwóch lisów. Była to córka i syn. Ojciec króliczki był wściekły i już wiedział kto go okradł i dlaczego zniknęły oba króliki. Jego córka znalazła zauroczenie i okradła ojca uciekając z samcem.Znaleźli lisy kilka kilometrów stąd. Ale samica była nieżywa. Samiec prawdopodobnie ją zabił choć zaprzeczał ale kiedy nikt na niego nie patrzył,robił przebiegłą minę.Po kilku dniach znaleziono narzędzie którym zabił swoją wybrankę.O tym że królik zabił Milki (bo tak się ona nazywała) dowiedzieli się kilka dni później. Królik stracił obronę którą go darzono.Także stracił życie. Ojciec Milki jednak nie za bardzo przejął się śmiercią córki. Ważne dla niego było tylko jego złoto które z czasem zaczęło ubywać.Kiedyś nie miał już nic prócz siebie.Stracił złoto więc wybrał się na spacer poszukując złota. Znalazł jednak tylko złotą figurkę królika. Pomimo faktu, że znalazł tylko figurkę zachwycił się tym kawałkiem złota. Jednak kiedy ją dotknął...zastygł w bezruchu. Stał się złotym posągiem.Od Lisów do lisów krąży legenda o złotym króliku, który podarowuje złoto najbiedniejszym i najodważniejszym....-zakończył opowieść.
-Może jeszcze powiesz że miał oczy ze szmaragdów...Ha,ha,ha!-powiedziałam jednocześnie się śmiejąc.
-Trudno,jeśli mi nie wierzysz.-powiedział urażony lis.
-Ty jesteś znanym podpuszczaczem więc ci nie wierzę.-powiedziałam wychodząc
Postanowiłam jednak wyruszyć na poszukiwania.Byłam ciekawa czy tym razem chce mnie nabrać czy nie ale teraz się to nie liczyło.Pobiegłam do granicy terenów i starałam się złapać ten dziwaczny trop.Złapałam go błyskawicznie i ruszyłam w górę. Zapach prowadził w góry mgliste. Kiedy już tam chodziłam byłam tylko u podnóży aby potrenować.Teraz jednak wchodziłam na górę. Było tu nie przyjemnie zimno i padał śnieg.Ale mimo wszystko szłam w górę. Ale przyjemnie nie było bo łapy mi przymarzały do zimnego i mokrego śniegu. Było tu to normalne.Ale zapach nagle urwał się na urwisku które mogłam spokojnie przeskoczyć. Albo i nie. Żaden lis nawet ja tak wysoko nie skacze. Zmierzyłam szczelinę wzrokiem,wiedziałam co mi grozi jeśli mi się nie uda... Ale pomimo osłabionych łap szykowałam się do tego może śmiertelnego skoku. Zadrżałam. Rozbiegłam się i... skoczyłam.Leciałam szybko ale z gracją i skupieniem. Jednak nie dałam rady i o koniec szczeliny zahaczyłam tylko przednimi łapami a tylne,zawisły mi w powietrzu. Pisnęłam ze strachu przed upadkiem.Wczołgałam się i odetchnęłam z ulgą . Położyłam się na zimnym śniegu.Byłam zmarznięta i głodna. Ale zapach był wyraźny nadal.Chwilę odpoczęłam i szłam dalej. Stąpałam po woli żeby nie zapaść się w zimnym śniegu. Dotarłam do jaskini w której zasnęłam.
***
Kiedy rankiem się obudziłam zapach był mniej wyraźny.Zimny śnieg błyszczał się w słońcu. Poranek był miły znalazłam innego lisa który pożyczył mi trochę swojego mięsa.Teraz zapach prowadził na szczyt. Byłam nie daleko ale musiałam się wspinać. Bez wspinaczki bym tam nie weszła. Przygotowałam się do pierwszego skoku na skałę,kiedy byłam już na niej ze skupieniem wpatrywałam się w kolejną.Skakałam tak bardzo długo aż dotarłam.na sam szczyt. Byłam z siebie dumna po tak długiej wędrówce. Usiadłam i znalazłam jakiś kawałek złota. Był maluteńki ale warty dużo.Nie wzięłam go jednak,zabrałam trzy inne kamienie.Usłyszałam głos.
-Kto jest na moich terenach?!-zapytał dudniący w uszach głos.
-Ja,nie jestem groźna.Tylko ten zapach był intrygujący...-powiedziałam z namysłem.
-Złoty królik?-zapytałam i z jaskini wyłonił się właśnie...
-Tak! Złoty królik co ci to przeszkadza?-zapytał królik
-Nic,słyszałam o tobie legendę.Czy nadal nie martwisz się o swoją córkę?-zapytałam podejrzliwie
-Nie,ona nie żyje i nic mnie to nie obchodzi a ty stąd idź.-krzyknął ze złością i odeszłam.
Byłam zła,zła na siebie i wszystkich że tu przyszłam. Ale złota mi nie zabrał.
Nagle kiedy zeskakiwałam ze ściany łapy się pode mną ugięły i upadłam.Zimny śnieg powoli mnie zasypywał i moczył moje futro. Zasnęłam,nie miałam wyjścia nie miałam siły iść do jaskini.Obudziłam się na moim legowisku.Poszłam do nory alf i zostawiłam im 2 kawałki złota...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.