sobota, 15 kwietnia 2017

Od Silette - pudełko nr 3

Pewnego dnia kiedy wychodziłam z mojej nory zauważyłam mały kulisty przedmiot. Był pomalowany w fantazyjne wzory. Zamrugałam oczami w obawie że to sen ale nie,wzorki nadal tam były.

-Co to może być?-pytałam w myślach

Przedmiot był kruchy dlatego wzięłam to najbardziej ostrożnie jak umiałam. Za dosłownie kilka sekund zauważyłam następny kamień. Był on trochę inny.Zdezorientowana przysiadłam na ziemi i wzrokiem wyszukałam kolejny przedmiot. Postanowiłam pobiec drogą z kamieni,ciekawe dokąd prowadzą.Kiedy zobaczyłam kolejny z kamieni pobiegłam w jego stronę. Szukałam kolejnych przedmiotów.Szlak prowadził poza tereny ale bez wahania albo czarnych myśli podreptałam dalej. Nagle kiedy wbiegłam na górkę zobaczyłam inną lisicę.Była prawdopodobnie takiej samej rasy co ja. Wyglądała na przyjazną,dlatego do niej podbiegłam.

-Jestem Silette,wiesz skąd są te kamienie?-zapytałam

-Ja jestem Anya,nie nie wiem pojawiły się na naszych terenach te barwne kamienie.-odpowiedziała nieco speszona.

-Ale słyszałam opowieść o magicznych kamieniach,też były takie kolorowe,chodź ze mną to  ci opowiem. Podreptałam za nią rozglądając się dookoła.

-Kiedyś,bardzo,bardzo dawno temu żył pewien lis który pragnął wiele rzeczy. Pewnego dnia kiedy się przechadzał spotkał piękną lisicę o różnobarwnych tęczówkach. Zakochał się w niej po uszy. Ona także w nim.Wzięli ślub i urodziła się im piękna córeczka. Kiedy miała rok zaczęła ciągle czegoś chcieć albo narzekać że inni mają to,mają tamto a ona nie ma. Któregoś dnia jej ojciec nie wytrzymał i poszedł do czarodziejki która dała mu magiczne kamienie zorzy które spełniały życzenia. Lis zachwycił się i bezmyślnie podarował je swojej córce. Ta życzyła sobie niebezpiecznych rzeczy. Najpierw kłamała że to było 5 przypadków. Ojciec jednak nie chciał wierzyć więc ta rozzłościła się i lekkomyślnie zażyczyła sobie żeby stado zginęło.Nie pomyślała że ona do tego stada należy.Myślała że jest za młoda. Zginęła razem z lisami a kamienie zostały,jednak jakiś lis znalazł je i rozsypał po świecie,z nadzieją że znajdzie się jakiś mądry lis który je znajdzie i schowa w skarbcu,albo użyje do dobrych życzeń.Lis miał na myśli dobroć i miłość,nie chciał używać kamieni do własnych życzeń więc zostawił je innym. -zakończyła opowieść

Zaczął momentalnie padać deszcz,zimny i rzęsisty.

-Dziękuję,obiecuję że pomogę -uśmiechnęłam się na pożegnanie

Skinęła łbem i wyszłam. Moje futro przemiękło,na szczęście znalazłam stare drzewo które miało dziurę  w której zasnęłam.Zadygotałam z zimna.

***

Kiedy wstałam przeciągnęłam się i poruszyłam poduszkami na łapach aby je odmrozić. Kiedy wyszłam zaczął padać śnieg,musiałam być bardzo daleko od domu. Zaczęłam tęsknić za Chalize i innymi lisami. Mogłam z nimi zawsze porozmawiać. Wypchnęłam czarną myśl z głowy i pobiegłam dalej. Moja przygoda zaczęła się przypadkowo.Kamienie które zbierałam iskrzyły się w słońcu. Znalazłam jezioro z czysto niebieską wodą. Wypiłam łyk wody,woda była jaskrawa. Wszystko pod nią było widoczne. A zwłaszcza kolejny kamień. Zabrałam go i schowałam do torby...

***

Znalazłam następne stado które przekazało mi kolejne informacje. Powiedziały też że informacje przekazywane są z pokolenia na pokolenie.Lisy które spotkałam były bardzo miłe i pomocne.Chętnie mi wszystko opowiadały.Ale nie mogłam zrozumieć czemu zaczynały od tego samego. Z dumnie uniesioną kitą szłam za szlakiem z kamieni. W drodze były dziury i co chwila musiałam skakać. Potykałam się też co kilka sekund. Miałam zmęczone łapy bo w drodze były kamienie. Szłam, i szłam aż poczułam mocniejszy ból w łapie. Moja łapa zaczęła krwawić. Zasyczałam z bólu i się położyłam. Wyjęłam mały bandaż który zabrałam i owinęłam go w łapę. Byłam wykończona wędrówką przez łąkę. Poczułam zapach kamieni,kamieni które miałam w torbie,tym razem było ich więcej. Postarałam się wytrzymać i podeszłam za zapachem.Zauważyłam kolejne stado które posiadało te kamienie,chyba nie wiedziały że tu jestem.Skradałam się choć nie było to łatwe z krwawiącą łapą.Starałam się jednak nie pokazywać.
Kiedy jakiś lis mnie zauważył szepnął coś na ucho drugiemu.Wszyscy na mnie spojrzeli,i zaczęli coś przygotowywać.
-Nie chcę zrobić wam krzywdy!-krzyknęłam wiedząc już co chcą zrobić.
Uspokoili się i alfa zaczął do mnie podchodzić.Cofnęłam się na wypadek ataku,ale alfa tylko się nisko skłonił.
-To dobrze że nic nam nie zrobisz,nasze kamienie byłyby w niebezpieczeństwie.-odezwał się i nieufnie mi się przyjrzał
-Co robisz na naszych terenach?-zapytał podejrzliwie
-Znalazłam drogę z kamieni obok stada do którego należę.-wyjaśniłam
-Aha...Nasze kamienie są tylko nasze więc je oddaj!-rozkazał
-Nie,nie są wasze lis który je znalazł rozsypał je po świecie z nadzieją,nie są wasze.-powiedziałam ostro
Stwierdziłam że rozmowa nie ma sensu i dlatego rzuciłam się biegiem po pozostałe kamienie,za mną biegło stado.Znalazłam kamienie,zabrałam je i schowałam się na skalnej półce w jaskini.
Straciłam przytomność...
***
Kiedy się obudziłam czułam znajomy zapach mojej nory.Bo w niej byłam,ktoś musiał mi pomóc. Łapa była już zdrowa.Rozpakowałam kamienie ale zobaczyłam tylko jeden. Ale przecież nie należały do mnie więc nie mogłam iść ich szukać.Ale jakaś pamiątka jednak została...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.