- A tak szczerze, to będziesz przyjmował wszystkie lisy jakie będą chciały dołączyć?
- Zobaczymy. Zależy czy mi się spodobają. - zaśmiałem się gwizdając. Na wesołą nutę.
- No a Znachor..? Nox..? Ich przyjąłeś.
- Znaczor się przyda, a Nox, to spoko lis. Nic do niego nie mam. - uniosłem jedną brew.
- A co robimy z Mazikeenem?
- Właśnie do niego idziemy. Sprawdzimy co u niego i zadecydujemy co z nim zrobić.
- Niczego się nie boisz.. Przecież on jest niebezpieczny..
- Żartujesz? Jest cwany. Jak to lis.
- Jak to ty.
- Ta. Dokładnie.
- Jeszcze Cię po prostu nie zna i nie wie, że jesteś tutaj największym kłamcą i lichwiarzem.
- Już się nie podlizuj, Will. - parsknąłem śmiechem.
- No co..
- Ej, Cicho. - przystanąłem i rozkazałem.
- Nie, ale na prawdę ja...
- Możesz być cicho?! - warknąłem
Zamilkł. Zacząłem węszyć. W powietrzu wyczułem lisa, a raczej lisicę. Zapach, z każdym krokiem w kierunku pobliskich krzaków stawał się silniejszy.
- Zaczekaj Foxiu. - szepnąłem w kierunku lisa polarnego i odchyliłem liście. W zaroślach spała skulona w kłębek ruda postać.
- Ładna.- stwierdziłem w kierunku towarzysza.
- Budzimy ją?
- No co ty... Żartujesz? Jest na terenach naszego stada. Oczywiście, że tak.
Położyłem czarną łapę na jej barkach.
- Hej, Śpiąca Królewno.
Obudziła się szeroko otwierając oczy i natychmiast wstając.
Chalize?
Przykładowy komentarz: Dzieci wesoło wybiegły ze szkoły...
OdpowiedzUsuń:DD
Usuń