- I tak bym go nie chciała. - oznajmiłam.
- Zostaje Harpagon... - mruknął Ace. - To jak? Ja pukam, ty mówisz?
- Nie. - zaprzeczyłam. - On jest czarny. Wiesz, jak bardzo lubię czarne lisy.
- Mazik... - wymamrotał.
- Taa, dokładnie... - przytaknęła.
- No i zostałaś bez kandydatów, damo. - oświadczył. - I co z twoimi szczeniakami, skoro nawet nie masz z kim?
Westchnęłam. Fulco położył się na brzuchu i oparł mnie o swój bok. Mój łeb znajdował się przy jego pysku.
- A zresztą, po co ci teraz szczeniaki? - zapytał. - To ogromny obowiązek, a ty jesteś jeszcze młoda... I mała.
- Żeby przedłużyć linię krwi? - uniosłam brew. - Ace, jeśli umrzesz, to nie zostawisz po sobie potomka, a sfora się rozpadnie lub jakiś obcy lis przejmie w nim władzę.
- Fakt. - odparł krótko, bawiąc się moim futrem.
Ace?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.