- Słyszałem. Widziałem ją nawet na ekranie. - przestałem ją obejmować.
- I jak? - uśmiechnęła się lekko
- Jest Piękna. - potwierdziłem - Zjedzmy, a potem Ci coś pokażę. - jestem pewien, że w moim oku pojawił się błysk.
Dopadliśmy do bażanta. Nie miał już w sobie krwi, ale nadal smakował przepysznie. Jak to bażant.
- Smacznego, Ace. - usłyszałem jej cichy głos
- Ta. Smacznego. - mruknąłem.
Gdy zjedliśmy prawie całego, ruda położyła się na posłaniu, a ja usiadłem przy biurku tłumacząc się pracą.
Nie miałem żadnej pracy. Wszystko było idealnie poukładane. Żadnego kurzu. I co ja mam teraz robić.. Położyłem łeb na blacie i zapatrzyłem się w wystruganą z drewna figurkę lisa. Jest to jedyna rzecz jaka pozostała mi po rodzicach. Dostałem ją od ojca prawie cztery lata temu. Sam ją wystrugał.
Zerknąłem na Chalize. Zasypiała. Zacząłem kręcić po blacie łapą. Co ja mam robić, co ja mam robić...
Wyjrzałem na dwór. Nieźle wiało. Niedługo styczeń, luty.. zima zacznie się w pełni. Cudownie. Uwielbiam zimę.
Wciąż jednak gryzła mnie jedna rzecz..
- Chalize, wstawaj. - zerwałem się na równe łapy.
- Tak? - mruknęła.
Znów przypomniały mi się jej słowa: '' Chciałabym zostać twoją partnerką'' Przecież to właśnie one mnie tak spraliżowały.. Ja nie mogę..
- Chodź. Pokażę Ci coś. - uniosłem lekko brew patrząc na nią chytrym wzrokiem.
- Co ty kombinujesz? - zmarszczyła czoło.
- Nie gadaj, tylko chodź. - zrobiłem kilka kroków w głąb jaskini.
Z trudem wstała. Poprowadziłem ją do pokoju, nad którym pracowałem wczoraj.
- Tylko się nie przestrasz. - spojrzałem na nią i odsunąłem drewniane drzwi.
Chalize?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.