Cofnęłam się o kilka kroków mimo, że człowiek nie wyglądał, jakby chciał mi coś zrobić.
- Wchodźcie, wchodźcie. - zaprosił nas do środka. - Ojej, czyżby twoja towarzyszka była w ciąży? To urocze!
Ace przewrócił oczami, ale nic nie powiedział. Człowiek nazwany Georgem wyciągnął do niego rękę, a lis przytknął do niej nos. Dziwna, dwunożna istota uśmiechnęła się do Fulco i zamknęła za nami drzwi.
- Ace. - Zmarszczyłam brwi. - To jest ten moment, kiedy powinniśmy uciekać, prawda?
Lis roześmiał się.
- Wyluzuj, ruda, nic ci nie zrobi. - Uśmiechnął się i usiadł na przeciwko człowieka.
Pisnęłam, gdy George wyciągnął do mnie ręce, po czym podniósł mnie z ziemi i wziął na ręce.
- Ace! - pisnęłam. - Pomocy!
Ace zmarszczył brwi, ale nic nie powiedział. Tymczasem człowiek przesunął wierzchem dłoni po moim grzbiecie. Zjeżyłam się, ale to coś było nawet przyjemne.
- Chyba jesteś nieprzyzwyczajona. - powiedział zatroskany i odstawił mnie na ziemię, obok Fulco.
Westchnęłam i popatrzyłam na ojca mojego dziecka. Zajadał się ciasteczkiem.
Ace?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.