Przewróciłam oczami, choć na moim pysku malował się lekki, może trochę zawiadiacki uśmiech. Po chwili wbiłam łapy w lisa, lecz nie wyciągałam pazurów.
-No złaź. - powiedziałam gróźnie, ale po chwili od razu zaczęłam się śmiać.
-Nie. - lis powiedział zdecydowanie, uśmiechając się szeroko.
Widząc ten uśmiech nie mogłam się powstrzymać i sama serdecznie się uśmiechnęłam. Śmiałam się, lecz po paru minutach zrobiło mi się ciężko i w sumie głupio się czułam, dlatego przeturlałam się na bok. Lis chyba mi odpuścił. Otrzepałam się i dumnie wstałam, lekko liżąc sobie łapę.
-Mi też tak poliżesz łapkę? - zapytał rudy, jego milutki uśmieszek przerodził się na szarmancki uśmiech, lecz oczywiście żartował.
-Haha, zabawny jesteś. - odparłam, zerkając na R. kątem oka. Grałam teraz poważną i dumną damę.
Spojrzałam się w górę, powoli się ściemniało. Poczułam, jak chłodny wiatr rozwiewa moje miękko futro, zrobiło mi się trochę zimno.
-Wkrótce zapadnie zmrok, wtedy wszystkie złe potwory wyjdą z lasu, a one tylko czyhają na takie liski jak ty. - powiedziałam z udawną troską i współczującym spojrzeniem.
-Ja się nich nie boję. - R. odpowiedział mi pewnie.
-Wiem, wiem. Ja żartuję, lecz naprawdę się ściemnia. Może lepiej wracać? Mamy kawałek od stada. - zasugerowałam spokojnym tonem.
R.?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.