- Zapowiada się ciekawie.. - mruknąłem oglądając się do tyłu.
Te odgłosy wydobywały się z wnętrza leża.
- Fulco, tam została Lizzie. - rzuciła lisica patrząc na mnie wielkimi oczami.
Rozejrzałem się na boki i pobiegłem do środka, zatrzymując się w drzwiach różowego pokoju. Z przerażeniem nie dostrzegłem tam niczego prócz małej Lizzie śpiącej w swoim koszyku i otulonej miękkim kocykiem.
Dziwny, niespotykany odgłos rozległ się w kuchni. Najpierw skierowałem w tamtą stronę masywne uszy, a potem czym prędzej pogalopowałem na miejsce. Znów nic.
- Co do cholery?! Demon bawi się w ciuciubabkę?- zakląłem na głos. - Gdzie jesteś, mały. No dawaj.
Nigdy nie byłem jakoś super religijny. Dostawałem po uszach od ojca, gdy śmiałem się z tego, że on i mama wierzą. Zawsze byli tak śmiertelnie poważni, gdy o tym mówili. Tata zawsze powtarzał, że nie ucieknę od przeznaczenia i prędzej czy później do wiem się całej prawdy o moim życiu. Podsumowywując... Świetnie. Po prostu bomba.
Dźwięk przemieszczał się z pomieszczenia w pomieszczenie za każdym razem uciekając ułamek sekundy przede mną. Powoli mnie de zorientował i za razem zdenerwował. Gdy doszedł z pokoju Lizzie po raz kolejny, byłem pewien, że znowu ucieknie, ale troska o dobro córki zwyciężyła. Gdy podbiegłem, moim oczom ukazał się wielki lis pochylający się nad moim dzieckiem. Nie był to członek naszego stada. W ogóle nie był ziemskim lisem. Był większy od reszty znanych mi zwierząt z naszego gatunku. Jego gęsta, zadbana sierść zmieniła się kolorami.
Stanąłem jak wryty. Nie przypominał żadnego ze znanych mi bogów. Nic nie wskazywało na to, żeby chciał skrzywdzić Lizzie, ale w razie jakichkolwiek komplikacji byłem gotów walczyć. Mimo to moja reakcja na ten widok była dość spontaniczna.
- O ja pier... - zakląłem zwracając na siebie uwagę przybysza.
Spojrzał na mnie a w jego laurowych oczach dostrzegłem niezwykłą głębie. Najprzystojniejszy lis jakiego w życiu widziałem. Położył em po sobie uszy prostując się
_ Nie klnij młody lisie. - przemówił do mnie czystym, napawającym lękiem głosem.
Obok mnie stanęła Chalize.
- Czego tu chcesz? - warknąłem.
- Uspokój się. - ostrzegł. - Tak powinno witać się z ojcem?
Chali?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.