Przechadzając się wieczorem przez las usłyszałam cichy szelest. Coś przemknęło za moimi plecami. Nastawiłam uszu wpatrując się w mrok. Bez wątpienia było to coś dużego. Nagle z ciemności wyłonił się wielki, kudłaty pysk, o wściekłych, ciemnych ślepiach. Tak, to był dzik. Jedno z najbardziej przerażających mnie stworzeń. Z doświadczenia wiem, że z takim to lepiej nie zadzierać, bowiem potrafi walczyć na śmierć i życie do upadłego, a jego kły to nie ozdoba. Spłoszona odskoczyłam w bok. Wyraźnie go tym rozzłościłam. Zwierzę wydało siebie chrobotliwy, przenikliwy dźwięk i ruszyło prosto na mnie! Zrobiłam unik, ale napastnik tak łatwo się nie poddawał. Dał mi wyraźnie do zrozumienia, że to JEGO teren. Znów przypuścił atak. Machnąwszy łbem drasnął mi skórę na przedniej łapie, wywołując straszliwy ból.
Pomyślałam-chcesz walki? No to będziesz ja miał!
Popędziłam co sił w łapach w kierunku rzeki. Zwierzę nie dawało za wygraną. Czekałam na moment aż naprawdę się rozpędzi. W ostatniej chwili skręciłam przed brzegiem rzeki, zaś dzik nie zdążył zawrócić i wpadł do wody. Silny nurt porwał go w stronę rzecznej jaskini.
Uznałam że pora wracać. Było to dla mnie wyjątkowo nietypowe doświadczenie, bowiem z natury jestem dość nieśmiała i płochliwa. Rzadko wdaję się w bójki, choć czasem zdarzały mi się drobne sprzeczki z bratem. Był inny niż ja. Zawsze szukał zaczepki, nigdy nie tracił woli walki. Czasem pozwalał sobie na złośliwe docinki dotyczące mojego futra po kąpieli. Jednak nigdy nie brałam nie brałam tych uwag na poważnie, bowiem brat był jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Zawsze mnie wysłuchał i pocieszył w trudnych chwilach.
Uniosłam głowę spoglądając na rozgwieżdżone niebo i znów przypomniały mi się jego szalone pomysły. Jako szczeniak twierdził, że chciałby dotknąć czubkiem nosa gwiazd. Trzeba przyznać, postawił sobie nie lada wyzwanie! Rzecz jasna tłumaczyłam mu iż jest to niemożliwe, ale on... No cóż... Nie przyjmował ego do wiadomości. Kiedyś wszedł na szczyt wysokiego głazu w nadziei, ze dosięgnie jednej z gwiazd. Oczywiście tylko nabił sobie guza wdrapując się na stromą skałę, a ja bezradnie musiałam na to wszystko patrzeć.
Dotarłszy do norowiska weszłam do piaszczystej jamki by dokładnie wylizać zranioną łapę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.