sobota, 18 marca 2017

Od Pelikara do Ayumi

Wyszedłem spokojnie ze swojej norki, pierwsze promienie słońca zabłyszczały na mojej sierści. Rozciągnąłem się ziewając i bez większych ćwiczeń zacząłem biec przed siebie ( tak po prostu). Czułem jak pęd powietrza mierzwi mi sierść, a od czasu do czasu drobna gałązka zderza się ze mną zadając mi chwilowy ból ( nie lubię tego, ale przecież żyję w lesie ). Wszystko wokół mnie zlało się w różnobarwne smugi, ale ja nie zamierzałem na tym przestać. W pewnym momencie skręciłem w prawo, jeszcze przez chwilę przyśpieszałem, aż nagle... ziemia osunęła się pod moimi łapami.
Przez chwilę przestałem logicznie myśleć, patrzyłem się jedynie w stronę wyjścia.
- Halo, jest tam ktoś?! - krzyknąłem robiąc nieudaną próbę wspinaczki po ścianie ziemi.
Nagle z zewnątrz usłyszałem jakiś szelest i kilka metrów wyżej ukazała się głowa jakiejś lisicy.
Ayumi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.