Nie sądziłam że to będzie trwało tak długo, z lekka się niecierpliwiłam jak to ja. Jednak jeśli Alf nie było, lub od tak nie chciały do Nas wyjść, to szanowałam to jak najbardziej. Może to dziwne ale zbytnio się tym nie przejęłam. Usiadłam sobie jakiś kawałek od norki, no i czekałam. Wiedziałam że samiec nie zostawi mnie od tak, byłoby to niemiłe jak i niemądre. Z jego pyszczka wyleciało kilka słów, które utworzyło jakieś pytanie. Tak, spodziewałam się tego. Pamiętacie może? Wspominałam iż to taka rutyna, w która popadamy nie wiedząc tego. Nadal nie darzyłam zaufaniem tego lisa, był mi zupełnie obcy. Nawet nie należę jeszcze do tego stada, a co dopiero. Poznałam go kilka minut temu, sądzi że powiem mu zupełnie wszystko? Czy to jakieś przesłuchanie? Dzięki któremu rozpatrzą czy przyjmą mnie tutaj, czy nie...Głupio mi było stać tak i wędrować wzrokiem gdzieś dalej, w dodatku to było sprzeczne z moim charakterem. Musiałam coś odpowiedzieć..cokolwiek.
-Z bardzo daleka, podróżowałam.
Kilka słów, tyle powinno mu wystarczyć. Pewnie rozumie że nie chce wyjawić mu wszystkiego. Dopiero teraz zrozumiałam że między Nami trwała ta nieprzyjemna cisza, którą mogłam przerwać tylko ja. Bez zastanowienia zadałam pierwsze lepsze pytanie, które przyszło mi do łebka:
-Od dawna tutaj należysz?
Spojrzałam na niego kątem oka, uśmiechając się słodko. Nie lubię gdy ktoś jest smutny, znudzony lub zmieszany rozmową ze mną. Zwykle mam uśmieszek na pyszczku, choć nie zawsze taki jak teraz.
-Od około dwóch miesięcy.
Odpowiedz dostałam dopiero po chwili, w oddali ujrzałam jakąś lisicę, lisa i młode. Wstałam, czując iż będę miała do czynienia z innymi członkami stada. Patrzyli na mnie z lekkim zdziwieniem...
(R?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.