Zawiesiłem się przez chwilę nie mogąc ogarnąć co się tu właśnie stało. Ku zdziwieniu, bo nigdy dotąd nie przychodziło mi tak łatwo niemyślenie.
Popatrzyłem na Boga wciąż nie rozumiejąc.
- Przecież nawet nie było wiadomo czy na prawdę istnieje sz, nigdy się do ciebie nie modliłem, uważałem cię za mit, a ty teraz przychodzisz i prosto z mostu oświadczasz, że jesteś moim ojcem?!
Próbowałem ustalić co wiem o Morpheusie. Czy nie jest czasem ojcem oszustów i podłych gadów?
- Nie. Nawet mnie o to nie oskarżaj. Ja rządzę wodami. W niektórych stadach snami, chociaż od wieków nie ogarniam jak. - zaśmiał się. Moment.. zaśmiał? Ale nie było to z jego strony prześmiewcze albo kpiące. Był to raczej ciepły śmiech ojca, gdy głupiutkie dziecko pyta dlaczego niebo jest niebieskie.
- Ale... Dlaczego czy nisz nam ten zaszczyt i zjawiasz się u nas? - Chali zniżyła się lekko, prawie niewidocznie.
- Wszystko w swoim czasie, dziecko. Na tą chwilę przyszedłem zobaczyć się z wnuczką. Ptaszki mi wyćwierkały, że ma na prawdę interesujące sny. Tym czasem, pozwolę sobie zostawić małą pod opieką uroczej mamusi, bo myślę, że Fulco de Lorche ma do mnie kilka pytań.
Uśmiechnął się porozumiewawczo. Czyta mi w myślach? Popatrzyłem na Chalize. Nasze oczy się spotkały i razem z ojcem wyszedł em na zewnątrz.
Chali?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.