piątek, 6 stycznia 2017

Od Chalize - Poród

Zacisnęłam zęby i położyłam się na boku, aby choć trochę zniwelować ból. Jakby z oddali dobiegł do mnie głos Znachora:
- Ace, dziewczyna ci rodzi. Leć po wodę i ręcznik.
- Żadna tam dziewczyna... - burknął rudzielec, ale nie odważył się nie wykonać polecenia.
Moje ciało zlał pot, niemalże czułam, jak temperatura w pomieszczeniu skacze do tysiąca stopni. W panice obrzuciłam całe pomieszczenie nerwowym spojrzeniem i zaczęłam oddychać. Szybko i nieregularnie, jakby to pomagało zwalczyć ból. I wiecie co? Nie pomagało.
- Chalize. - odezwał się cicho Znachor, siadając tuż przy mnie. - Oddychaj spokojnie. Będzie dobrze. Urodzisz piękną i zdrową córeczkę...
Aż krzyknęłam z bólu, kiedy odczułam mocne szarpnięcie w okolicach słabizny. Ktoś ścisnął moją łapę.
- Ace, postaw to tam. - polecił Znachor, zapewne wskazując jakiś kierunek. - Albo nie, daj to tutaj.
Alfa parsknął i ostatecznie postawił to, co przyniósł niedaleko mnie. Nie widziałam co, gdyż mój wzrok był utkwiony daleko za horyzontem. Jeszcze jeden, tym razem mocniejszy spazm i ucisk trochę niżej.
- To normalne, że jest tyle krwi?! - wykrzyknął Fulco, nerwowo ściskając to na przemian puszczając moją łapę.
- Tak, Ace, uspokój się. - odparł obojętnie medyk. Zapewne widział już wiele porodów i po prostu to nie robiło na nim większego wrażenia. - Ace! - warknął, gdy lis zaczął gorączkowo przebierać łapami w miejscu. - Na litość bogów, usiądź na dupie i nie przeszkadzaj!
Rudzielec rzucił mu niemalże nienawistne spojrzenie, a ja jękiem przypomniałam o swojej obecności i sytuacji, w jakiej się znajdujemy.
- Spokojnie, mała... - wyszeptał mi do ucha, ściskając po raz kolejny łapę. - Już za chwilkę...
- Łatwo ci mówić. - warknęłam z bólu i skuliłam się. Skurcz, ten cholerny skurcz!
Poczułam, jak Znachor wciska mi coś do ust, po czym mruknął:
- Połknij to. Przeciwbólowe.
Było gorzkie w smaku i niedobre, to był jakiś... liść? z dziwną papką w środku. Faktycznie, po tym bolało już trochę mniej, ale skurcze się nasiliły. Zaskowyczałam cicho i opadłam na słomę.
***
- Ace, zostaw! - pomruk Znachora wybudził mnie z swego rodzaju snu. - Jak chce, to niech odpoczywa. 
- Ale... - zaprotestował, po czym poczułam czyjąś obecność w okolicy moich zadnich łap. 
- Ostrożnie. - ostrzegł. - Jest bardzo delikatna.
Ktoś przełożył małą, puchatą kulkę do mojego pyska, a ja poczułam delikatne bicie serca.
- Gratulacje, Chalize. - Znachor uśmiechnął się szeroko. - Lizzie jest piękna.

Ace, dumny ojcze? :v

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.