Ace popatrzył na mnie, wyraźnie zmartwiony.
- Połóż się, Chalize. - poprosił delikatnie i obmył mnie z krwi. - Ty leż, ja tu posprzątam. Dobrze?
- Dobrze. - zgodziłam się i powlokłam w stronę Legowiska. Bolało.
Ace wyszedł z sypialni. Był wyraźnie przygnębiony.
Ostrożnie położyłam się na boku i przełożyłam nos do mojego brzucha. Nic. Cisza. Żadnego ruchu.
- Lizzie... - szepnęłam.
Zacisnęłam zęby i na moim pysku pojawił się bolesny grymas. Nie, to niemożliwe. Lizzie na pewno żyje. A ta krew.... Nie umiałam znaleźć żadnego dobrego wytłumaczenia. Obawiałam się najgorszego. Tymczasem Ace wrócił z kawałkiem mokrej szmaty i rzucił ją w kałużę krwi.
- Ace... Co się stało? - Położyłam uszy po sobie.
- Nic takiego, mała. - odparł po chwili namysłu. Wiedziałam, że kłamał.
Ace?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.