Z uśmiechem podałam mu swoją łapę. Ten wieczór zapowiadał się naprawdę obiecująco.
- Ruda.. - mruknął. - Wyglądasz olśniewająco.
- Ty tak samo. - Fulco miał na sobie krawat, a jego futro było w zaskakująco dobrym stanie. Chyba mu bardzo zależało, żeby dobrze wypaść.
Popatrzyłam mu w oczy. Już zapomniałam, jakie są piękne.
- No to.. - zaczął cicho. - Podoba ci się?
- I to jak. - przytaknęłam. - Jeju, ile jedzenia..
- Sam to wszystko zrobiłem. - oznajmił i uśmiechnął się do mnie. - Dla ciebie.
- Kocham cię, Ace. - zamruczałam i popatrzyłam na niego. - Bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też. - odpowiedział, a przez jego pysk przeszedł złośliwy uśmiech. - I nie zostawię cię dla żadnych lisic z Francji.
Zaśmiałam się. Oczywiście, że nie.
Stół był przygotowany jakby na ważną okazję. Był przykryty białym obrusem, a na nim stała zapalona świeca oraz przygotowana przez niego kura.
- No, częstuj się. - mówiąc to, nalał mi soku do kieliszka. - Nie jest zatruta.
Zgodnie z prośbą nałożyłam sobie kawałek pieczeni. Pachniała znakomicie i tak samo smakowała.
- Smacznego. - dodał po posiłku.
- A ty nie jesz? - zapytałam, przekrzywiając głowę.
- Chali.. - zachichotał. - Już jadłem. Naprawdę. Nie musisz mnie tak pilnować.
- No dobrze. - "niechętnie" się zgodziłam.
Na szczęście stół nie był duży, więc mogłam się wychylić i pocałować Fulco. Nie spodziewał się tego, ale również odpowiedział pocałunkiem.
- Ruda. - przerwał ten moment, aby coś powiedzieć.
Ace? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.