Położyłem się na przeciwko mamy naszego dziecka.
- Prawda, że jest cudowna? - wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
Przed nami leżała mała, szara jeszcze kulka. Ślepa i bezbronna.
- Tak. - westchnęła Chalize lekko się uśmiechając.
- Jesteś bardzo zmęczona. Odpoczywaj. - spoważniałem na chwilę. Tyle szczęścia..!
- Lizzie już piła? - zmarszczyła brwi zamykając oczy.
- Tak. Piła. Śpij. - rozkazałem chwytając szczeniaka.
Położyłem się obok rudej, przykładając dziecko do mojej klatki piersiowej. Tak będzie jej ciepło. Zasnęła leżąc na plecach. Taka maleńka..
Znachor postanowił dać nam spokój pogratulował mi ojcostwa i wyszedł.
Już sobie wyobrażałem to, gdy trochę podrośnie, będzie trzeba załatwić nauczyciela . To znaczy, że muszę wziąć się za szkolnictwo w naszym stadzie. Mnóstwo papierów. Będę uczył ją polować, walczyć, czytać i pisać, rządzić stadem... Mała alfa. No, a ja jestem ojcem. O Shan.. dziękuję.
Chalii?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Pamiętaj, aby nie spamić bez sensu w komentarzach. Wszelkie propozycje wymian, reklamowanie blogów w miejscach do tego nieprzeznaczonych i celowe pisanie bez ładu i składu będzie karane usunięciem komentarza. Pamiętaj o zasadach gramatyki i ortografii.